„Antysowiecki” kult Powstania Warszawskiego
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

„Antysowiecki” kult Powstania Warszawskiego

Dodano: 
Godzina "W"
Godzina "W" Źródło: PAP / Marcin Kmieciński
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | „Według legendy, Związek Sowiecki zdradził powstańców, oddając ich w ręce Niemców. Jednak świadkowie tamtych wydarzeń opowiadają zupełnie inną historię” – pisze dziennikarz portalu Baltnews.lt. Co jednak ciekawe, jedynymi „świadkami”, których cytuje, są sowieccy dowódcy.

Baltnews to rosyjskojęzyczny, propagujący kremlowski punkt widzenia wśród mieszkańców państw bałtyckich. Opublikowany na łamach litewskiej edycji tego serwisu artykuł (autor, niestety, nie podpisał się) wpisuje się w tradycyjną już dla Moskwy linię interpretacji Powstania Warszawskiego i w ogóle II wojny światowej. Wprowadzając czytelnika w temat, autor tak oto przedstawia wydarzenia poprzedzające Godzinę „W”: „Po wybuchu II wojny światowej i rozgromieniu Polski przez Niemcy we wrześniu 1939 r. na terytorium Francji, a następnie w Londynie, powstał polski rząd emigracyjny na czele z Władysławem Sikorskim. 30 lipca 1941 r. Związek Sowiecki i polski rząd na uchodźstwie wznowiły stosunki dyplomatyczne. ZSRS przeznaczył środki na utworzenie polskich oddziałów wojskowych. Ich formowanie rozpoczęto pod koniec sierpnia 1941 r. Rząd Sikorskiego złamał zawartą z rządem sowieckim umowę i wyprowadził sformowaną armię na Bliski Wschód, po czym wiosną 1943 r. ZSRS zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem Sikorskiego”. Nietrudno w tej narracji znaleźć „brakujące elementy”. Ani słowa o tym, że we wrześniu 1939 r. Polskę, oprócz Niemiec, napadł również ZSRS. Dziennikarz pisze o „wznowieniu stosunków dyplomatycznych”, nie wyjaśniając zarazem, dlaczego trzeba je było wznawiać, czyli – dlaczego wcześniej były zerwane. A już oczywistym kłamstwem jest twierdzenie, jakoby Stalin te stosunki zerwał w 1943 r. w reakcji na wyjście armii Andersa z ZSRS. Po pierwsze, ostatni statek z żołnierzami polskimi opuścił bazę w Krasnowodzku nad Morzem Kaspijskim i odpłynął do Iranu 31 sierpnia 1942 r. Po drugie, nawet oficjalnie podaną przez sowiecką propagandę przyczyną zerwania stosunków było oskarżenie ZSRS przez Sikorskiego o mord w Katyniu.

Samo w sobie Powstanie Warszawskie autor ocenia raczej pozytywnie – jako nieunikniony zryw przeciwko okupacji, jako moment, na który polska ludność czekała od 1940 r. Pisze jednak, że w PW „udział wzięły wszystkie działające wówczas organizacje podziemne, w tym Armia Krajowa”. To już dość ordynarna manipulacja. Wiadomo przecież, że to właśnie Komenda Główna AK podjęła decyzję o powstaniu, i to właśnie AK była główną powstańczą siłą, podczas gdy pozostałe organizacje jedynie dołączały się do walki. A dlaczego powstanie upadło? Zdaniem autora tekstu do klęski przyczyniła się… „niechęć polskiego dowództwa do współpracy z Armią Czerwoną”. „W konsekwencji polskie dowództwo zaczęło rozpowszechniać wersję, zgodnie z którą przyczyną upadku powstania była niechęć ZSRS do pomocy powstańcom. Jednak świadkowie i aktywni uczestnicy tamtych wydarzeń mówią co innego”. Jednak rosyjski dziennikarz cytuje wspomnienia świadków wyłącznie ze strony sowieckiej, nie oddając głosu samym powstańcom. A to już wyjątkowo toporna manipulacja. Jedynymi wiarygodnymi świadkami są zdaniem autora tekstu Konstantin Rokossowski oraz Gieorgij Żukow. Rokossowski nazwał Bora-Komorowskiego „klaunem”, który doprowadził do tragedii warszawiaków. Z kolei Żukow utrzymywał, że powstańcy nie chcieli współpracować z Sowietami nawet, gdy na lewym brzegu Wisły znalazł się desant Armii Czerwonej. Jeden z wysłanników Żukowa, Iwan Kołos, wspominał z kolei, że gdy podczas spotkania z Borem-Komorowskim zaproponował połączenie sił AK i wojska polskiego (armii Berlinga), usłyszał w odpowiedzi, że jedynie prawowite wojsko polskie to AK właśnie. „Stalin zgodził się z Rokossowskim i Żukowem, którzy argumentowali, że nie jest możliwa dalsza ofensywa”. Autor tekstu powtarza powszechną w Rosji tezę, w myśl której Armia Czerwona po prostu nie była w stanie zdobyć walczącej z Niemcami Warszawy, gdyż groziłoby to zbyt dużymi stratami.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także