Szokujące informacje o migrantach w Polsce. "Nie wiemy, kogo wpuszczamy"

Szokujące informacje o migrantach w Polsce. "Nie wiemy, kogo wpuszczamy"

Dodano: 
Konferencja prasowa posłów Konfederacji z Ruchu Narodowego
Konferencja prasowa posłów Konfederacji z Ruchu Narodowego Źródło: PAP / Rafał Guz
W procedurze odmowy wjazdu Polska przyjmuje nie setki, ale dziesiątki tys. migrantów rocznie. Na pewno ponad 10 tys., którzy nie mają dokumentów – mówi DoRzeczy.pl poseł Konfederacji Krzysztof Mulawa.

DoRzeczy.pl: Europoseł Konfederacji Anna Bryłka opublikowała dane pochodzące z Nadodrzańskim Oddziale Straży Granicznej, z których wynika, że w 2024 roku 133 ze 189, czyli 70 proc. migrantów przekazanych w procedurze readmisji z Niemiec do Polski nie miało dokumentu tożsamości. Kto wiec tak naprawdę trafia do Polski?

Krzysztof Mulawa: Te dane potwierdzają to, o czym mówią politycy Konfederacji, czyli fakt, że znak zapytania robi się coraz większy. Niestety, dokładnie nie wiemy, kto trafia do Polski. Chciałbym powiedzieć, że mamy do czynienia z taką liczbą Afgańczyków, z taką liczbą Pakistańczyków, a z taką liczbą Syryjczyków, ale niestety musimy kierować się faktami, a fakty są takie, że po prostu nie wiemy, kogo do Polski przyjmujemy. Tylko, że to jest jedna strona medalu i jedna statystyka, a druga strona medalu i druga statystyka, bardzo zatrważająca i zastanawiająca, jest taka, że my przyjmujemy w trzeciej procedurze odmowy wjazdu, już nie setki, ale dziesiątki tysięcy migrantów rocznie. Na pewno ponad 10 tysięcy imigrantów, którzy nie mają dokumentów.

Aż tyle?

W przypadku tej procedury mówimy o 10 tysiącach w skali roku. Mamy do czynienia z tym, że znakomita większość – nawet nie 70 proc., ale dużo więcej, nie ma ze sobą dokumentów. Potwierdziłem to jako przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Nielegalnej Imigracji podczas interwencji poselskiej wraz z wicemarszałkiem Sejmu Krzysztofem Bosakiem w placówce Straży Granicznej w Szczecinie. Co prawda nie dostaliśmy liczbowo danych, ale dopytywaliśmy się o to i na nasze pytanie, czy to były 20 proc., czy 30 proc., czy 50 proc. imigrantów, którzy podlegają procedurze odmowy wjazdu, nie ma ze sobą dokumentów, dostawaliśmy za każdym razem skinienie głowy potwierdzenie, że jeszcze więcej niż 20 proc., jeszcze więcej niż 50 proc., a wręcz jeszcze więcej niż 70 proc. W procedurze odmowy wjazdu właściwie wszyscy są jednym wielkim znakiem zapytania.

Rząd Donalda Tuska zamknął w końcu granicę z Niemcami i Litwą, o co Konfederacja apelowała od bardzo długiego czasu. Pojawia się więc pytanie, dlaczego premier zdecydował się na to tak późno?

Dobrze, że się w ogóle zdecydował. Potwierdza się to, że dobrze się dzieje, kiedy obywatele wychodzą na ulice, w tym przypadku i na granice oraz wykazują chwalebną postawę patriotyczno-obywatelską, bo tylko takie działanie jest w stanie przymusić do różnych decyzji politycznych, a to typowa decyzja polityczna. Cieszę się, że premier Tusk wysłuchał w końcu głosu Konfederacji, bo już rok temu mówiliśmy o tym, że granice trzeba zamknąć. To jest jednak kropelka w całym morzu problemów. Jeśli Polska będzie przyjmowała nie wiadomo kogo, w liczbie kilkunastu tysięcy ludzi rocznie, to kontrole graniczne nic w tym aspekcie nie zmienią. Mamy obowiązek nadal naciskać na premiera Donalda Tuska, żeby jak najszybciej skończył ślepe zaufanie do rządu niemieckiego i przestał przyjmować odmowy wjazdu. Kontrole na granicach to jedna kwestia, a odmowy wjazdu i trwająca akceptacja premiera Tuska to jest drugi problem.

Biorąc pod uwagę, że temu rządowi zostało jeszcze nieco ponad dwa lata, to jeżeli premier Donald Tusk nie odmówi Niemcom procedury odmowy wjazdu, to co nas czeka jako Polskę w dłuższej perspektywie?

Kiedy Konfederacja zwracała uwagę na ten problem, mówiono, że straszymy Polaków, że będą gwałty, czy morderstwa, a niestety w ciągu zaledwie trzech tygodni, tylko w jednym województwie – kujawsko-pomorskim – mieliśmy do czynienia z morderstwami dokonanymi przez cudzoziemców, imigrantów. Polska, przyjmując dziesiątki tysięcy imigrantów rocznie, co do których nie mamy jakiejkolwiek pewności kim są, sprowadza na siebie ogromne ryzyko. Nie tylko na kobiety, ale również na mężczyzn, bo pierwszą ofiarą w woj. kujawsko-pomorskim była kobieta, a drugą ofiarą był mężczyzna. Byłoby dobrą decyzją polityczną, żeby premier Donald Tusk za każdym razem, kiedy pojawia się ze strony niemieckiej zapytanie o przyjęcie przez Polskę imigranta, żądał od strony niemieckiej jasnego potwierdzenia, że dany imigrant rzeczywiście jest imigrantem polskim. Niestety, co mówię ze smutkiem, Polska od dziesięciu lat, bo rozpoczęło się to od rządów PiS, prowadziła politykę otwartych granic, nie nazywając tego polityką otwartych granic. Angela Merkel robiła to samo w Niemczech, kiedy była kanclerzem. Niemcy artykułowały to głośno, a rząd premiera Morawieckiego robił to nie definiując tego, wprowadzając do Polski masę legalnych, niekontrolowanych imigrantów. Część z tej masy, którą przyjął rząd premiera Morawieckiego, a następnie rząd premiera Tuska, którzy wylądowali w Niemczech, rzeczywiście mogą być imigrantami polskimi. Jednak z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego kraju, dopóki za każdym razem rząd niemiecki nie udowodni, że dany imigrant jest imigrantem polskim, my nie mamy prawa przyjąć jednej osoby, a niestety tak się dzieje.

Gdyby Konfederacja teraz rządziła Polską, to jak rozwiązałaby problem nielegalnej imigracji?

Przede wszystkim należy doprowadzić do powstania polityki imigracyjnej, bo nie mieliśmy z nią do czynienia za rządów premiera Morawieckiego i nie mamy do czynienia dzisiaj, za rządów premiera Tuska. Musimy mieć politykę imigracyjną, która będzie opierała się przede wszystkim na tym, że w momencie, kiedy wydajemy jakikolwiek dokument legalizujący pobyt – czy to będzie pozwolenie na pracę, czy wiza – to musimy mieć podpisaną umowę z krajem, z którego dany imigrant przyjeżdża. Jeżeli nie będzie umowy o readmisji, czyli deportacji, to imigrant, który znajdzie się u nas nielegalnie, lub który na początku był legalnie, a później przedłużył sobie pobyt, to nie mamy narzędzi do tego, żeby takiej osobie podziękować. Po drugie – musimy weryfikować, kto do nas przyjeżdża. Od 10 lat, wydając wizy, weryfikujemy jedynie w systemach Schengen, czy dany imigrant był przestępcą, ale całkowicie pomijamy weryfikację kartotek przestępczości w ojczyźnie danego cudzoziemca. Trzeba to na pewno jak najszybciej poprawić. Po trzecie – na granicy wschodniej, gdzie mamy do czynienia z typowo nielegalnymi imigrantami, nie można wiązać naszych służb przepisami. Służby mają bronią naszych granic, więc nie można wiązać ich przepisami, które powodują, że polski żołnierz, jak będzie chciał chronić nasz kraj i czasem strzelić w obronie własnej, czy w obronie ojczyzny, będzie musiał przewertować kilkanaście stron przepisów, które dają mu możliwość strzału w sytuacji zagrożenia. Musimy uprościć procedurę, żeby polski żołnierz wtedy, kiedy widzi, że dany imigrant stanowi zagrożenie dla niego, jego zdrowia czy życia, czy stanowi zagrożenie dla Rzeczypospolitej Polskiej, powinien móc strzelać. Polityka imigracyjna ma wiele aspektów, które trzeba omówić i zmienić.

Czytaj też:
Szokujące ustalenia o wpuszczaniu migrantów. "Straż Graniczna to wiedziała?"
Czytaj też:
Migranci zaatakowali polskiego żołnierza. Armia: Użyto środków przymusu bezpośredniego


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Opracowała: Lidia Lemaniak
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także