Gdy Andrzej Duda obejmował urząd prezydenta w 2015 r., wielu Polaków miało nadzieję, że nareszcie pojawi się ktoś, kto nada polskiej polityce zagranicznej wyrazistość, podmiotowość i godność. Kto, w przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego, nie będzie jedynie notariuszem ośrodków znajdujących się poza Polską. Dziś – po dwóch kadencjach – możemy z całą mocą powiedzieć: zawiódł.
Nie tylko nie wzmocnił pozycji Polski na arenie międzynarodowej, lecz także przez brak własnych inicjatyw, całkowitą uległość wobec USA, NATO i Ukrainy oraz brak jakiegokolwiek kanału komunikacji z Rosją pogrążył Polskę w pozycji pionka cudzej gry.
Bez inicjatywy
Andrzej Duda przez całą swoją prezydenturę nie przedstawił ani jednej poważnej koncepcji strategicznej dla polityki zagranicznej Polski. Nie zainicjował żadnej regionalnej inicjatywy integracyjnej, która nie byłaby kalką projektu amerykańskiego (np. Trójmorze). Nie zbudował żadnej długofalowej strategii dyplomatycznej względem Azji, Afryki czy Ameryki Południowej – kontynentów kluczowych w nowym wielobiegunowym porządku świata.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
