MARCIN MAKOWSKI: Bob Woodward – jeden z dwóch dziennikarzy odpowiedzialnych za ujawnienie afery Watergate – opublikował nową książkę. Nie byłoby w tym niczego niezwykłego, gdyby nie dotyczyła Donalda Trumpa i nie formułowała tezy o Białym Domu pogrążonym w chaosie, w którym czołowi przedstawiciele administracji ukrywają przed prezydentem ważne dokumenty, próbując „ocalić Trumpa przed nim samym”. Sytuacja jest aż tak poważna?
MATTHEW TYRMAND: Na pewno „Strach” Woodwarda to rzecz bardziej wiarygodna niż „Ogień i furia” Michaela Wolffa, ale tylko w niewielkim stopniu. Warto pamiętać, że Woodward obok Carla Bernsteina – obaj w latach 70. przyczynili się do obalenia Richarda Nixona – to członkowie waszyngtońskiego establishmentu dziennikarskiego, a w konsekwencji aktywiści polityczni. Przez ponad cztery dekady swoich „bezstronnych analiz” zabierali się właściwie tylko za republikanów. Dziwnym trafem nie demaskowali Białego Domu Baracka Obamy, nie interesowali się ciemnymi stronami polityki Hillary Clinton, a mieli niesamowite kontakty i możliwości, żeby napisać książki znacznie bardziej szczegółowe niż „Strach”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.