Statek Europa

Dodano: 
Wiatraki. Zdj. ilustracyjne
Wiatraki. Zdj. ilustracyjne Źródło: Unsplash / Vidar Nordli-Mathisen
Prof. Ziemowit Malecha Transformacja energetyczna i konkurencyjność gospodarek to na tyle złożone kwestie, że trudno je wyjaśnić w prosty sposób. Natomiast można posłużyć się odpowiednią analogią. W tym przypadku przewozem towarów na duże odległości za pomocą statków…

Konkurencyjna gospodarka, opierająca się na stabilnym systemie energetycznym, jest jak nowoczesny statek transportowy napędzany silnikami Diesla lub siłownią atomową. Może bez przeszkód, niezależnie od stanu oceanu czy pogody, dążyć systematycznie i nieprzerwanie do celu. Bardziej konkurencyjna gospodarka będzie frachtowcem o wydajniejszych silnikach lub dostępie do tańszego paliwa.

W tym duchu przyjrzyjmy się, jakim typem statku towarowego jest gospodarka zasilana wyłącznie przez niestabilne odnawialne źródła energii, czyli panele słoneczne i turbiny wiatrowe. Będzie to masowiec napędzany siłą wiatru, czyli żaglowiec. Oczywiście nie taki zwykły żaglowiec jak w minionych stuleciach, lecz nowoczesny, wyposażony w elektronikę, radary, GPS-y i inne gadżety. Taki, który potrafi w pełni i bezbłędnie wykorzystywać siłę wiatru. Wszystko brzmi pięknie, ale zadajmy sobie pytanie: który z frachtowców dopłynie szybciej i taniej do portu przeznaczenia? Który zabierze większy wolumen towarów i dostarczy je wciąż zdatne do użytku?

Odpowiedź jest jednoznaczna, również w kontekście ekonomicznym, mimo że żaglowiec nie potrzebuje paliwa. Pierwszy statek potrzebuje około 10 dni, by przepłynąć z południowo-wschodnich wybrzeży USA do Europy, a drugi około dwóch miesięcy. W tym czasie owoce się zepsują, a samochody zestarzeją. Gospodarka oparta na żaglowcach co najwyżej może liczyć na turystykę — ale tylko wtedy, gdy dopisze pogoda. Można się pocieszyć tym, że jak będzie słabo wiało, ale będzie słońce, to zawsze można zabić trochę czasu korzystając z satelitarnego dostępu do Internetu, zasilanego panelami fotowoltaicznymi. Za wszystko i tak zapłacą klienci w końcowych rachunkach.

Czym zatem jest gospodarka europejska wraz ze swoją transformacją energetyczną? Jest jak tradycyjny statek transportowy, na którego pokładzie dospawano olbrzymie żagle. Gdy dobrze zawieje i w odpowiednim kierunku, marynarze szybko je rozstawiają, a mechanicy wyłączają silniki. Gdy jednak wiatr słabnie lub wieje nie tam, gdzie trzeba, mechanicy natychmiast włączają napęd, a żagle są składane. Ponieważ częściej wieje słabo, silniki i tak muszą pracować, by dopłynąć w akceptowalnym czasie.

Jakie to ma konsekwencje? Owszem, można zaoszczędzić trochę paliwa, ale kosztem znaczącego wydłużenia rejsu, a więc i przegranej z konkurencją. Ale jaki to ma sens, skoro paliwo jest tanie i dostępne? Niestety są także inne negatywne konsekwencje: dużo szybsze zużywanie się silników i całej maszynowni. Dzieje się tak dlatego, że duże urządzenia nastawione na jednostajny i długotrwały wysiłek, takie jak silniki statków transportowych czy elektrownie konwencjonalne, są optymalizowane właśnie pod taką pracę. Zmuszanie ich do częstych i gwałtownych zmian mocy prowadzi do szybszego zużycia i nieefektywnego spalania paliwa.

Natomiast konieczność zamontowania olbrzymich masztów pod żagle oraz całego dodatkowego oprzyrządowania, potrzebnego do ich częstego składania i rozkładania, zajmie sporo miejsca, konkurując bezpośrednio z przestrzenią ładunkową. Każdy przewoźnik wie, że każdy dodatkowy metr kwadratowy luku towarowego jest wart złota. Ponownie przegramy z konkurencją — bo nie dość, że przewieziemy towary wolniej i drożej, to jeszcze w mniejszej ilości. A wszystko po to, by zaoszczędzić odrobinę paliwa…

Europa staje się właśnie takim żaglowcem — zadufanym, prawym w swoich oczach, pełnym nowoczesnych gadżetów, regulacji i przepisów, które w jakiś magiczny sposób mają zastąpić siłę prawdziwego napędu. Zaczyna dryfować, gdy inni starają się płyną

pełną mocą. Na horyzoncie widać potężne frachtowce: gospodarki USA, Chin, Indii, a nawet Afryki, która wszędzie, gdzie tylko może, porzuca wiosła na rzecz silników. Nie oglądają się na wiatr, nie czekają na sprzyjającą pogodę — po prostu płyną nieprzerwanie do celu. Tymczasem Europa, zapatrzona w swoje wysokie maszty i połyskujące panele, coraz częściej stoi w miejscu, przekonana, że wiatr atmosferyczny jest tożsamy z wiatrem postępu.


Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Czytaj także