Konkurencyjna gospodarka, opierająca się na stabilnym systemie energetycznym, jest jak nowoczesny statek transportowy napędzany silnikami Diesla lub siłownią atomową. Może bez przeszkód, niezależnie od stanu oceanu czy pogody, dążyć systematycznie i nieprzerwanie do celu. Bardziej konkurencyjna gospodarka będzie frachtowcem o wydajniejszych silnikach lub dostępie do tańszego paliwa.
W tym duchu przyjrzyjmy się, jakim typem statku towarowego jest gospodarka zasilana wyłącznie przez niestabilne odnawialne źródła energii, czyli panele słoneczne i turbiny wiatrowe. Będzie to masowiec napędzany siłą wiatru, czyli żaglowiec. Oczywiście nie taki zwykły żaglowiec jak w minionych stuleciach, lecz nowoczesny, wyposażony w elektronikę, radary, GPS-y i inne gadżety. Taki, który potrafi w pełni i bezbłędnie wykorzystywać siłę wiatru. Wszystko brzmi pięknie, ale zadajmy sobie pytanie: który z frachtowców dopłynie szybciej i taniej do portu przeznaczenia? Który zabierze większy wolumen towarów i dostarczy je wciąż zdatne do użytku?
Odpowiedź jest jednoznaczna, również w kontekście ekonomicznym, mimo że żaglowiec nie potrzebuje paliwa. Pierwszy statek potrzebuje około 10 dni, by przepłynąć z południowo-wschodnich wybrzeży USA do Europy, a drugi około dwóch miesięcy. W tym czasie owoce się zepsują, a samochody zestarzeją. Gospodarka oparta na żaglowcach co najwyżej może liczyć na turystykę — ale tylko wtedy, gdy dopisze pogoda. Można się pocieszyć tym, że jak będzie słabo wiało, ale będzie słońce, to zawsze można zabić trochę czasu korzystając z satelitarnego dostępu do Internetu, zasilanego panelami fotowoltaicznymi. Za wszystko i tak zapłacą klienci w końcowych rachunkach.
Czym zatem jest gospodarka europejska wraz ze swoją transformacją energetyczną? Jest jak tradycyjny statek transportowy, na którego pokładzie dospawano olbrzymie żagle. Gdy dobrze zawieje i w odpowiednim kierunku, marynarze szybko je rozstawiają, a mechanicy wyłączają silniki. Gdy jednak wiatr słabnie lub wieje nie tam, gdzie trzeba, mechanicy natychmiast włączają napęd, a żagle są składane. Ponieważ częściej wieje słabo, silniki i tak muszą pracować, by dopłynąć w akceptowalnym czasie.
Jakie to ma konsekwencje? Owszem, można zaoszczędzić trochę paliwa, ale kosztem znaczącego wydłużenia rejsu, a więc i przegranej z konkurencją. Ale jaki to ma sens, skoro paliwo jest tanie i dostępne? Niestety są także inne negatywne konsekwencje: dużo szybsze zużywanie się silników i całej maszynowni. Dzieje się tak dlatego, że duże urządzenia nastawione na jednostajny i długotrwały wysiłek, takie jak silniki statków transportowych czy elektrownie konwencjonalne, są optymalizowane właśnie pod taką pracę. Zmuszanie ich do częstych i gwałtownych zmian mocy prowadzi do szybszego zużycia i nieefektywnego spalania paliwa.
Natomiast konieczność zamontowania olbrzymich masztów pod żagle oraz całego dodatkowego oprzyrządowania, potrzebnego do ich częstego składania i rozkładania, zajmie sporo miejsca, konkurując bezpośrednio z przestrzenią ładunkową. Każdy przewoźnik wie, że każdy dodatkowy metr kwadratowy luku towarowego jest wart złota. Ponownie przegramy z konkurencją — bo nie dość, że przewieziemy towary wolniej i drożej, to jeszcze w mniejszej ilości. A wszystko po to, by zaoszczędzić odrobinę paliwa…
Europa staje się właśnie takim żaglowcem — zadufanym, prawym w swoich oczach, pełnym nowoczesnych gadżetów, regulacji i przepisów, które w jakiś magiczny sposób mają zastąpić siłę prawdziwego napędu. Zaczyna dryfować, gdy inni starają się płyną
pełną mocą. Na horyzoncie widać potężne frachtowce: gospodarki USA, Chin, Indii, a nawet Afryki, która wszędzie, gdzie tylko może, porzuca wiosła na rzecz silników. Nie oglądają się na wiatr, nie czekają na sprzyjającą pogodę — po prostu płyną nieprzerwanie do celu. Tymczasem Europa, zapatrzona w swoje wysokie maszty i połyskujące panele, coraz częściej stoi w miejscu, przekonana, że wiatr atmosferyczny jest tożsamy z wiatrem postępu.
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
