Próby delegitymizowania zaangażowania Lecha i Jarosława Kaczyńskich w działalność antykomunistyczną w PRL muszą spalić na panewce. Obaj nie tylko byli ważnymi i aktywnymi postaciami Solidarności, lecz także trafniej niż większość opozycyjnych intelektualistów odczytali fenomen ruchu, który stał się drogą do narodowego wyzwolenia i niepowtarzalnym doświadczeniem pokoleniowym.
Sprawa działalności byłego prezydenta i lidera PiS w ruchu antykomunistycznym w PRL (zarówno przed Sierpniem 1980 r., jak i w czasach Solidarności) to jeden ze stałych motywów polskiej debaty publicznej po 1989 r. W zależności od sytuacji politycznej jednych się delegitymizuje, odbierając im zasługi w walce o niepodległość, innych z kolei wynosi na piedestał niedoścignionego bohaterstwa. (...)
Przypomnijmy, że krytycy Jarosława Kaczyńskiego powielają (świadomie lub nie) kierunki działań oczerniających ówczesnego lidera Porozumienia Centrum, wyznaczone przez tajny Zespół Operacyjno-Inspekcyjny Urzędu Ochrony Państwa. Działający w latach 90. zespół płk. Jana Lesiaka prowadził działania inwigilujące i dezintegrujące antykomunistyczną i antywałęsowską prawicę, głównie PC. W dokumencie z 5 maja 1993 r. wytypowano kilkanaście tematów, które uznano za źródło kreowania potencjalnych „haków” na Jarosława Kaczyńskiego. Jeden z punktów brzmiał: „Dlaczego nie był internowany?”. Zespół Lesiaka wypunktował także możliwe wyjaśnienia, które warto „podpowiedzieć” opinii publicznej, m.in. przez usłużnych dziennikarzy: „Był mało znaczącym działaczem”, „podpisał deklarację lojalności”, „inne”. Tezy hakowe UOP zaczęły żyć swoim życiem, gorliwie wykorzystywane przez politycznych przeciwników lidera PC i PiS. (...)
fot. Tomasz Wierzejski/FOTONOVA