Z początkiem roku Rumunia przejęła prezydencję Rady UE. "Die Zeit" podkreśla, że to wielkie wydarzenie zostało jednak fatalnie zainicjowane przez Rumunię, która czuje się coraz pewniej na arenie międzynarodowej.
„Nie zgodzimy się na traktowanie nas jak kraj drugiej kategorii!" – przekonują rumuńscy politycy, którzy są zniesmaczeni niedawną rezolucją PE, która krytykuje ich plany reformy systemu sprawiedliwości. Unijni politycy twierdzą, że zmiany przeszkodzą walce z korupcją i osłabią państwo prawa. "Czy stosunki polityczne w Rumunii są dalszą oznaką rozpadania się Unii Europejskiej?” – czytamy w „Die Zeit”.
Kaczyński – narodowy konserwatysta
Niemiecka gazeta przekonuje jednak, że sytuacja w Rumunii jest odmienna od tej jaka panuje na Węgrzech czy w Polsce, gdyż wrogość wobec UE ma charakter "oportunistyczny".
Liviu Dragnea, przewodniczący Partii Socjaldemokratycznej, nie ma żadnego programu, ale - zdaniem "Die Zeit" - gra na osłabienie Unii, gdyż to oddala perspektywę postępowania sądowego, jakie może go spotkać. Tymczasem Viktor Orban buduje na Węgrzech demokrację nieliberalną, a Jarosław Kaczyński to narodowy konserwatysta, "który UE uważa za rodzaj zabłąkania się historii”.
Pod koniec 2018 roku opozycja próbowała obalić rząd za pomocą wotum nieufności. Podczas głosowania na salę parlamentu wkroczyła żandarmeria. „Czegoś takiego nie było od końca dyktatury komunistycznej w 1989 r. Była to nienazwana, ale jednoznaczna próba zastraszenia posłów, znak determinacji socjaldemokratów, być może przedsmak tego, co może się zdarzyć w przyszłości” – przekonuje „Die Zeit”.
Czytaj też:
Niemiecka gazeta atakuje Bieńkowską. "To szaleństwo"Czytaj też:
Morawiecki przeszedł chrzest ognia