"Superwizjer" TVN dotarł polskich ofiar procederu wykorzystywania imigrantów do niewolnicznej pracy. Jedną z nich jest Andrzej Koplin, który wyjechał do Wielkiej Brytanii dwa lata temu. Był zdesperowany – chciał zarobić na operację córki. Pracę miał mu załatwić znajomy znajomej. Szybko jednak okazało się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Trafił Birmingham, a tam zabrano mu dokumenty. Jego wypłata z pracy w fabryce trafiała na konto, do którego nie miał dostępu.
– Przez dwa miesiące u niego mieszkałem i spałem na wykładzinie na górze w pokoju. Nie mogłem się kąpać w łazience, ani załatwiać w toalecie, tylko musiałem to robić w reklamówkach albo w wiaderko i swoje odchody wynosić osobiście – mówi rozmówca "Superwizjera".
Kolejna tragiczna historia dotyczy młodego, polskiego małżeństwa. Magdzie i Robertowi skradziono dokumenty, a następnie wymuszono na nich zakładanie kont w bankach na nieswoje dowody. Adres ich domu służył do odbioru oficjalnej korespondencji innych ofiar. W ten sposób pieniądze pochodzące z legalnej pracy niewolników, którym również ukradziono dokumenty, mogły trafiać do wykorzystujących ich przestępców.
W materiale przywołano dane brytyjskich władz. Według nich, 13 tys. osób w tym kraju jest zmuszanych do niewolniczej pracy. Tymczasem organizacje pozarządowe alarmują, że liczba jest nawet 10 razy większa.
Czytaj też:
"Ludzie mądrzy, wykształceni, kompetentni". Bartoszewski publikuje spot ze Stalińską