Premier Mateusz Morawiecki przypomniał podczas konwencji, że zaledwie pięć lat temu za godzinę pracy płacono 5 zł, a dziś stawka godzinowa wynosi 17 zł brutto. Portal money.pl stwierdził w swoim artykule, że premier "nieco się pomylił". "Ponad 10,93 zł wynosiła najniższa stawka za godzinę pracy (na umowę o pracę) w lutym 2015 roku, czyli dokładnie 5 lat temu" – napisano. Problem w tym, że duża część pracowników była zatrudniona na umowach cywilnoprawnych, a nie na umowach o pracę, co pozwalało skutecznie obchodzić prawo. To była ówczesna rzeczywistość.
"Tylko 5,15 zł na rękę za godzinę roznoszenia ulotek oferuje firma w Bełchatowie. Inna w Łodzi płaci 7 zł netto za godzinę sprzątania. A maksymalnie 10 zł brutto zarobi osoba, która zajmie się obsługą jednego z łódzkich kin (...) Pracowników obsługi kina mogą zrozumieć ci pracownicy restauracji w naszym regionie, którzy nadal zarabiają 5 zł za godzinę pracy. Kelnerzy mogą przynajmniej liczyć na napiwki... To i tak dużo, jeśli weźmie się pod uwagę, że w ubiegłym roku w Łodzi pojawiła się oferta pracy ze stawką złotówka brutto za godzinę. Na tyle jedna z firm wyceniła pracę przy wykładaniu towaru, a oferta była dostępna za pośrednictwem Powiatowego Urzędu Pracy w Łodzi" – pisał "Dziennik Łódzki" w 2016 roku.
Co więcej, w dalszej części artykułu zwrócono uwagę na ten fakt i przypomniano, że minimalna stawka godzinowa obejmująca również osoby zatrudnione na umowach cywilnoprawnych czy prowadzące własną działalność gospodarczą ustawowo obowiązuje od początku 2017 roku. "Wówczas wynosiła 13 zł, a od stycznia 2020 roku faktycznie wynosi 17 zł" – napisano. W artykule próbowano udowodnić, że premier podczas konwencji się pomylił. Okazuje się jednak, że Mateusz Morawiecki mówił o faktach i rzeczywistości, a nie wyliczeniach statystycznych.