W poniedziałek Polska i Węgry zawetowały pakiet środków dla UE, który obejmuje blisko 1,1 bln euro w nowym budżecie unijnym na lata 2021–2027 i 750 mld euro w funduszu odbudowy gospodarki po pandemii koronawirusa.
Z tych dwóch źródeł Polska ma obiecane ok. 160 mld euro w formie dotacji oraz preferencyjnych kredytów. Nasze weto dotyczy mechanizmu "pieniądze za praworządność", czyli uzależnienia wypłaty środków od przestrzegania zasad państwa prawa.
"Rzeczpospolita" informuje, że sprzeciw Polski i Węgier nie kończy sprawy, bo negocjacje trwają dalej. Według dziennika, jeśli rząd naprawdę zablokuje dopływ unijnych dopalaczy, nasza gospodarka sporo straci. Ile?
"Grozi nam Unia dwóch prędkości"
Cytowany przez gazetę Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, ocenił, że fundusz odbudowy mógłby dodać do wzrostu PKB do 2 pkt proc. w 2022 r. i ok. 1 pkt proc. w 2023 r. – Bez tych pieniędzy, tego dodatkowego dopalacza, tempo obudowy gospodarki po pandemicznym kryzysie będzie odpowiednio niższe – dodał.
Z kolei Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP, uważa, że grozi nam Unia dwóch prędkości. – W czasie gdy my będziemy deliberować, inni pójdą dalej – tłumaczy i dodaje, że weto zaszkodzi zarówno przedsiębiorcom, jak i finansom publicznym, który już są mocno nadwyrężone po wiosennej fali pandemii.
– Na dalsze pożyczenie, zwiększenie długu i deficytu, by pozyskać pieniądze na inwestycje potrzebne do odbudowy gospodarki, już nas nie stać – przekonuje ekonomista.
Czytaj też:
Polska i Węgry stawiają weto. Ostra reakcja niemieckiego polityka