Wysokie ceny energii uderzają bardziej w Niemcy niż w Polskę

Wysokie ceny energii uderzają bardziej w Niemcy niż w Polskę

Dodano: 
Marcin Roszkowski
Marcin Roszkowski
Z Marcinem Roszkowskim, prezesem Instytutu Jagiellońskiego, ekspertem rynku energii rozmawia Tomasz Cukiernik.
Tomasz Cukiernik: Dlaczego energia elektryczna w tak krótkim czasie tak bardzo podrożała?

Marcin Roszkowski: W ramach przygotowań do wojny w zeszłym roku Gazprom opróżnił własne magazyny gazu posiadane na Zachodzie. Efekt był taki, że podczas zeszłorocznej zimy tam, gdzie jest wysoka generacja gazowa, np. w Niemczech czy Hiszpanii, koszty bardzo mocno poszły do góry. Część tych kosztów dostała się na nasz rynek przez połączenia formalne rynków. Rosja wyszła ze spotowego rynku i zagrała szantażem gazowym. Po 24 lutego ten szantaż gazowy grał jeszcze mocniej. Celem było wywarcie presji na regulatora niemieckiego, żeby Nord Stream 2 został dopuszczony. Z drugiej strony Nord Stream 1 co chwilę był remontowany. Na to nałożyły się różne kryzysy, takie jak zaburzenia związane z wychodzeniem z pandemii. Na początku były bardzo duże ruchy, kiedy gaz kosztował 150–200 euro, a potem 300 euro za MWh. Dzisiaj jesteśmy na poziomie 94 euro/MWh. Rozchwiany został rynek gazu, a gaz jest fundamentem transformacji energetycznej, bo źródła odnawialne pogodozależne są bilansowane gazem. Wszystko zaczęło być bardzo mocno rozedrgane. To z kolei przełożyło się na niepewność na rynku energii, która spowodowała, że z poziomu 400– 500 zł/MWh na początku roku nagle dotarliśmy do 2 tys. zł/MWh. Zarówno Polska, jak i Unia Europejska zaczęły się zastanawiać, co z tym zrobić. Zostało podjęte rozporządzenie specjalne, które wprowadziło cenę maksymalną na poziomie 180 euro/MWh. Na polskim rynku jest propozycja zniesienia obliga giełdowego.

Czy te ceny maksymalne nie będą miały takich negatywnych konsekwencji, że zabraknie energii elektrycznej?

W tym układzie upadać będą szczególnie prywatne spółki obrotu. Poza tym przez kilka czynników spadają zdolności wytwórcze. Po pierwsze, mamy spowolnienie gospodarcze – firmy nie są w stanie trwale płacić 1,5 tys. czy 2 tys. zł/MWh, więc spada zapotrzebowanie na energię elektryczną już o kilka–kilkanaście procent. Po drugie, mamy gigantyczny problem z remontami bloków węglowych. Jest ich dwa razy więcej niż w analogicznym okresie dwa lata temu. Mamy problem z nowymi mocami, jak np. w bloku 910 MW w Jaworznie, który co chwilę jest włączany i wyłączany.

Dlaczego energia generowana z węgla również podrożała, skoro elektrownie mają długoterminowe umowy na dostawy węgla czy też własne kopalnie, jak PGE czy Tauron, i nie dotyczą ich ceny światowe?

Cały wywiad dostępny jest w 47/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Tomasz Cukiernik
Czytaj także