O ile zdrożeje prąd? Hennig-Kloska zabrała głos

O ile zdrożeje prąd? Hennig-Kloska zabrała głos

Dodano: 
Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska
Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska Źródło:PAP / Tomasz Gzell
Maksymalna podwyżka, jaką możemy otrzymać, to jest według naszych obliczeń ok. 26 procent – powiedziała minister klimatu i środowiska.

Rząd Donalda Tuska podjął decyzję, że nie przedłuży zamrożonych do końca czerwca cen energii. To oznacza, że rachunki od lipca pójdą w górę. Pod koniec marca szefowa resortu klimatu i środowiska obiecała jednak, że "ceny energii będą akceptowalne prawie dla wszystkich, a dla tych, dla których nie będą, będzie bon energetyczny".

Minister klimatu i środowiska przekonuje, że "zmiany nie będą tak duże, jak się mówi".

– Po pierwsze tarcza będzie obowiązywać dalej. Po 1 lipca mamy cenę maksymalną za prąd, 500 zł za MWh. Ona została uśredniona [cena maksymalna], dotychczas mieliśmy dwie ceny: 693 zł jako cena maksymalna i 416 zł jako cena regulowana – powiedziała we wtorek w programie na antenie Polsatu News.

– Ja rozumiem obawy ludzi, bo kłamstw i takich przekłamań wokół tego tematu jest bardzo wiele i ludzie dzisiaj spodziewają się nawet 100-procentowych podwyżek. Nieprawda. Maksymalna podwyżka, jaką możemy otrzymać, to jest według naszych obliczeń ok. 26 procent. Absolutnie maksymalna, bo to różnie na rachunkach, w zależności od zużycia, będzie wypadać – dodała.

Wzrost cen

Pytanie, czy rządowa pomoc faktycznie pokryje różnicę w cenach. "Od lipca rachunki za prąd, mimo działań osłonowych rządu, wzrosną o 30 proc., a nie o 30 zł, jak zapowiadała jeszcze niedawno minister klimatu Paulina Hennig-Kloska" – alarmuje serwis money.pl. Z analizy banku BNP Paribas wynikało, że w drugiej połowie 2024 r. rachunki za prąd wzrosną o około 15-25 proc.

"Z kolei pełne uwolnienie cen od lipca do poziomu zgodnego z zatwierdzoną przez URE w grudniu ubiegłego roku taryfą (739 zł), oznaczałoby wzrost rachunków o około 65 proc. (z uwzględnieniem kosztów dystrybucji i podatków)" – wskazywali w analizie ekonomiści.

– Kiedy szefowa MKiŚ po raz pierwszy podała wartość 30 zł, nie umieściła jej w kontekście. Nie wiadomo było więc, czy chodziło o podwyżkę 30 zł za megawatogodzinę, czy o 30 zł na rachunku gospodarstwa domowego (jeśli tak, to jakiego i w jakim okresie rozliczeniowym) czy o 30 zł na głowę – mówi Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu Energetyka 24.

Czytaj też:
"Uwaga – nadciąga drożyzna!". Alarmujący spot PiS
Czytaj też:
"Przygrywka do prawdziwej symfonii podwyżek". Morawiecki bije na alarm

Źródło: Polsat News
Czytaj także