Skrajnym – zdaniem ekspertów – przykładem są e-papierosy, które od 1 września objęto drastyczną akcyzą. Społeczny sprzeciw rodzi się też na stronie: oddajciemimojvaping.pl, na której widnieje petycja ws. zniesienia przepisów prohibicyjnych na e-papierosy.
Obejmując tekę Ministra Zdrowia, Izabela Leszczyna mówiła dużo o uzdrawianiu służby zdrowia i zdrowia publicznego w ogóle. Leszczyny w ministerstwie już nie ma. Nadmiaru zrealizowanych projektów także. Ale Ministerstwo Zdrowia do spółki z resortem finansów kierowanym przez Andrzeja Domańskiego skutecznie wprowadziło zmiany w branży tytoniowej. Nic dziwnego. To potężny zastrzyk kapitału dla administracji państwowej. W ciągu kilku lat sprzedaż nowatorskich wyrobów tytoniowych, a także e-papierosów zawierających liquidy wzrosła kilkukrotnie. Z punktu widzenia fiskusa to gotowa maszynka do pieniędzy. Rzeczywistość nie jest jednak tak jednoznaczna, jak tabelki.
Podwyżka szokowa
Do końca sierpnia jednorazowy e-papieros z 2 ml liquidu kosztował od kilkunastu do 30 zł. Dziś, po doliczeniu nowej akcyzy – 40 zł od sztuki oraz 0,96 zł za każdy mililitr płynu – cena wzrosła do 75–100 zł. Skok o blisko 300 proc. oznacza koniec taniego wapowania i początek epoki, w której palacze alternatywnych produktów płacą za złe finanse państwa. Sprzedawcy alarmują, że klienci znikają. – Ludzie patrzą na ceny i rezygnują. Wielu mówi, że wróci do zwykłych papierosów, bo kosztują tylko trochę więcej – przyznaje właściciel jednego z warszawskich sklepów.
Oficjalna narracja: chodzi o zdrowie
Minister finansów Andrzej Domański od początku przekonywał, że celem nie jest fiskus, lecz zdrowie. – Musimy ograniczyć dostęp młodych ludzi do e-papierosów, które dziś można kupić w cenie batonika – mówił, prezentując projekt.
Izabela Leszczyna, wówczas minister zdrowia, dodawała: nie możemy dopuścić, by nastolatki uzależniały się od tanich e-papierosów z owocowymi aromatami. Podatki muszą stać się barierą.
Problem w tym, że politycy nie przekonali ekspertów. Działania prozdrowotne są tu jedynie pretekstem. W praktyce chodzi o szybkie pieniądze dla budżetu – oceniają ekonomiści.
Ostrzeżenia ekspertów i efekt „krzywej Laffera”
Podczas sejmowych komisji wielokrotnie wskazywano, że skokowe podwyżki cen mogą przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Rynek zareaguje natychmiast – wzrośnie przemyt, handel podróbkami i chałupnicza produkcja liquidów. Tak było w przypadku alkoholu i tradycyjnych papierosów ostrzegali liczni specjaliści podczas konsultacji projektu ustawy.
– Musicie państwo przyjąć do wiadomości, że czym innym są konwencjonalne papierosy, czym innym papierosy elektroniczne. Wprowadzenie papierosów tradycyjnych doprowadziło do epidemii nowotworów, z którą nie możemy sobie poradzić. Nikotyna a dym tytoniowy to zupełnie inna sprawa – podkreślał lekarz, epidemiolog, ekspert ds. zdrowia publicznego, profesor Witold Zatoński.
– Jest nam potrzebna długoterminowa, na lata obliczona strategia oparta o najlepsze wzorce. Takim wzorcem jest na przykład Norwegia – zaznaczał Krzysztof Przewoźniak z Uniwersytetu Kaliskiego i Uniwersytetu Południowej Kalifornii
Rząd jednak po prostu podniósł ceny e-papierosów. Nie tylko jednorazowych, jak zapowiadał jeszcze w 2024 r. Jarosław Neneman, ale wszystkich. I tu rodzi się pytanie – czy przypadkiem sprawa nie poszła za daleko. Zbyt duże obciążenia mogą sprawić, że – zgodnie z podstawowymi zasadami ekonomii – e-papierosy w praktyce znikną z rynku lub radykalnie spadnie ich sprzedaż. Tym samym nie będzie przychodów z akcyzy, podatku CIT czy VAT. Zamiast szacowanych miliardów w budżecie, będą straty przedsiębiorców – producentów, dostawców, pośredników. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy przeregulowanie rynku doprowadzi do katastrofy.
Europa: promocja alternatyw zamiast zakazów
Nowymi przepisami Polska miała wdrażać europejskie wzorce. Sęk w tym, że te wzorce wcale nie są jednolite. Szwecja i Wielka Brytania od lat realizują politykę redukcji szkód – wyższe podatki na tradycyjne papierosy, niższe na alternatywy, szeroka edukacja. Efekt? W Szwecji śmiertelność z powodu raka płuc jest najniższa w UE.
Śladem Szwedów poszli Czesi. Jak podkreślał Jindřich Vobořil, rządowy koordynator ds. walki z uzależnieniami naszych południowych sąsiadów, Czechy w walce z paleniem tytoniu będą bazować na naukowo udowodnionej i wyważonej koncepcji zapobiegania i redukcji szkód. Polityka ta w Czechach ma opierać się m.in. na wyższym podatku na tradycyjne wyroby tytoniowe, niż na produkty alternatywne oraz na programach edukacyjnych zawierających przekaz na temat polityki redukcji szkód.
Ludzie mają dość
Podwyżki z 1 września to dopiero początek. Kolejne wzrosty cen ministerstwo finansów rozłożyło na następne lata. Od 1 stycznia 2026 r. akcyza na papierosy wzrośnie o 20 proc., na tytoń do palenia o 30 proc., na wyroby nowatorskie o 20 proc itd.
Eksperci znów ostrzegają, że jeśli państwo będzie traktować rynek wyłącznie jako źródło dochodów, może doprowadzić do rozwoju szarej strefy i utraty kontroli nad sprzedażą. Powoli buntuje się też społeczeństwo i powstają oddolne inicjatywy mające wyhamować drastyczne zmiany. Jednym z przykładów jest strona oddajciemimojvaping.pl, na której widnieje petycja ws. zniesienia przepisów prohibicyjnych na e-papierosy.
Społeczne emocje rosną. W sieci mnożą się komentarze oburzonych użytkowników, którzy czują się „okradani w biały dzień”. Organizacje konsumenckie alarmują, że rząd uderza w miliony zwykłych ludzi, zamiast szukać oszczędności w administracji czy walczyć z realnymi patologiami systemu podatkowego. W wielu miastach pojawiają się oddolne inicjatywy i grupy protestacyjne, a media społecznościowe pełne są memów i nagrań krytykujących decyzję ministerstwa finansów.
Rząd prze naprzód, eksperci ostrzegają
Rząd tłumaczy się troską o zdrowie, ale rzeczywistość jest brutalna: akcyza na e-papierosy to narzędzie fiskalne, które ma pomóc w łagodzeniu kryzysu finansów publicznych. Andrzej Domański i Izabela Leszczyna forsowali projekt jako element polityki zdrowotnej, lecz eksperci są sceptyczni. Wskazują, że skuteczniejsze są strategie redukcji szkód, jakie stosują Szwecja, Wielka Brytania czy od niedawna Czechy. Polska tymczasem wybiera łatwe pieniądze kosztem konsumentów – i ryzykuje, że zamiast poprawy zdrowia publicznego doczekamy się rozwoju szarej strefy i powrotu palaczy do tradycyjnych papierosów.
