„Zdaniem ekspertów Polska chce zostać „głównym przedstawicielem” USA w Europie Wschodniej, dlatego też jest gotowa zwiększać liczbę żołnierzy amerykańskich na swoim terytorium i wydawać pieniądze na zakup amerykańskiego uzbrojenia. Przy czym, jak zauważają analitycy, Waszyngton wciąż rozgrywa kartę „zagrożenia rosyjskiego” i wykorzystuje Warszawę dla osiągnięcia własnych wojskowych, ekonomicznych i politycznych celów w regionie” – piszą Aleksandr Karpow, Aliona Miedwiediewa oraz Irina Taran w obszernym artykule na portalu RT. Rosyjscy dziennikarze odnoszą się do zapowiedzi Georgette Mosbacher zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej nad Wisłą.
Oleg Niemienski, analityk z Rosyjskiego Centrum Analiz Strategicznych stwierdził w rozmowie z RT, że dla Waszyngtonu wzmacnianie kontyngentu US Army w Polsce jest bardzo opłacalne. Trump przekształcił Pentagon w „dobre prosperujące przedsiębiorstwo państwowe”, zajmujące się sprzedażą sprzętu sojusznikom. „Prezydent USA wykorzystuje każdą możliwość, aby dostarczyć jak najwięcej zamówień amerykańskim firmom” – podkreśla Niemienski. Dodaje jednak: „Tym niemniej, Waszyngton zrezygnował z projektu Fort Trump, ponieważ tych pieniędzy, które gotowa była wydać na projekt Warszawa, jest za mało na budowę potężnej bazy wojskowej. Zamiast tego jednak USA są gotowe wzmacniać swój kontyngent wojskowy, ulepszać i rozwijać już istniejącą w Polsce infrastrukturę” – stwierdził ekspert w rozmowie z RT. Niemienski dodaje też, że choć w Warszawie panuje przekonanie, iż rozszerzenie współpracy wojskowej z Amerykanami wzmocni status Polski jako sojusznika USA, to jednak znacząco nie wpłynie na czysto militarny układ sił – Rosja „dysponuje odpowiednią liczbą sił, aby adekwatnie odpowiedzieć na tego typu wyzwania”, grozi Niemienski.
Z kolei Wadim Wołobujew z Instytutu Słowianoznawstwa Rosyjskiej Akademii Nauk, stwierdził na łamach RT, że Polska „uważa się za hegemona wśród państw wschodnieuropejskich”, a wraz z przyjściem do władzy w Warszawie „koalicji konserwatywnej” wzrosła liczba inicjatyw w sferze obronnej, wymierzonych przeciwko Rosji. „Agresywna retoryka pod adresem Rosji wzmocniła się po przyjściu do władzy PiS w 2015 r”. – mówi Wołobujew w rozmowie z RT.
Zdaniem Władimira Olenczenki z Centrum Badań Europejskich Rosyjskiej Akademii Nauk, Polska usprawiedliwia wydatki na zbrojenie „wydumanym pretekstem obrony przed rosyjską agresją”. „USA aktywnie wykorzystuje Polaków po to, aby rozmieszczać swoje uzbrojenie generować tzw. Rosyjskie zagrożenie. Warszawa chce być nie tylko sojusznikiem, ale wręcz przedstawicielem Waszyngtonu w Europie. Stany Zjednoczone liczą również na to, że Polska już niedługo będzie dystrybuować w regionie amerykański gaz skroplony” – mówi nie bez racji Olenczenko. Po czym dodaje rytualne, niezwykle często artykułowane ze strony Kremla ostrzeżenie: jeżeli Polska stanie się elementem „globalnego systemu przeciwrakietowego USA”, to Rosja dysponuje odpowiednimi środkami, aby zareagować na „jakąkolwiek prowokację”. Czy sama budowa tarczy nad Wisłą to już „prowokacja”, na którą Rosjanie czuliby się w obowiązku odpowiedzieć – tego już ekspert państwowego instytutu nie uściślił. To zresztą typowe – najważniejsze, to aby przeciwnik wiedział, że w teorii każdy jego ruch może zostać odebrany jako „prowokacja”, wymuszająca „adekwatną reakcję”.
Oczywiście ani dziennikarze rosyjskich mediów państwowych, ani przepytywani przez nich eksperci z państwowych instytucji rosyjskich, kreśląc obraz „militaryzacji Polski”, słowem nie wspomnieli o tym, co jest przyczyną wzmacniania potencjału obronnego Warszawy – nie zająknęli się nawet o wojnie na Ukrainie, o coraz bardziej agresywnej polityce Kremla. Jak wiadomo, to Rosja zawsze jest stroną „broniącą się”. Sama nigdy nie generuje zagrożenia, a jedynie sprawiedliwie i „adekwatnie” odpowiada na prowokacje…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.