– Kiedy biją, nie ma miejsca na podziały. Kiedy biją, jest tylko jeden prosty wybór: można albo stanąć po stronie tych, którzy biją, albo stać w obronie tych, którzy są bici. Każdy przyzwoity człowiek powinien wiedzieć, gdzie jest jego miejsce – powiedział Adrian Zandberg nawiązując do incydentów, do jakich doszło podczas pierwszego Marszu Równości w Białymstoku.
– Jak byłem mały, to moja babcia nauczyła mnie jednej prostej zasady. Bandytom nie wolno ustępować, bo jeżeli zaczniemy ustępować bandytom, jeżeli pozwolimy im wygonić uczciwych, porządnych ludzi z ulic, jeżeli pozwolimy im bić ludzi za to, że mają inną orientację seksualną i inne poglądy i inny kolor włosów, to wiecie co się stanie? Stracimy wolność. Żadnej wolności nie będzie. Będzie tylko strach i władza bandytów. Na to nie możemy pozwolić. A naszą bronią jest to, o czym mówiliście przed chwilą, o czym krzyczeliście przed chwilą – mówił do zgromadzonych lider Razem.
Bronią tą ma być solidarność: – Solidarność ludzi dobrej woli, którzy stają w obronie siebie nawzajem. Solidarność ludzi, którzy nie zgadzają się na dyskryminację, którzy walczą o Polskę wolną i równą. To solidarność jest naszą bronią.
Czytaj też:
"To były najtrudniejsze słowa". Osobiste wyznanie Biedronia w BiałymstokuCzytaj też:
Marsz Równości w Berlinie. Uczestnicy solidaryzowali się z Białymstokiem