Drogi Tomku, piszę te słowa po Twojej odpowiedzi na mój list do Ciebie oraz po liście otwartym Piotra Semki w tej samej sprawie.
Widzę wyraźnie, że w swojej wypowiedzi wyraziłem się nieprecyzyjnie, przepraszam, lecz w sposób oczywisty nie pisałem o Twojej „współpracy” z „Gazetą Wyborczą” w sformalizowanej formie. Mówiłem o legitymizowaniu przez Ciebie gazety i formacji współtworzonych przez człowieka, o którym również Zbigniew Herbert, jego dawny przyjaciel, miał jak najgorsze zdanie. Wydawało mi się, że nie mogłeś pomyśleć, iż piszę o formalnej współpracy, wiedząc, że mediami zajmuję się 33 lata, a ta kwestia jest przecież oczywistością. W swym liście wyraźnie też mówię, że jesteś dopiero poddawany werbunkowi, a nie że jesteś zwerbowany. Co nie zmienia tego, że uwiarygadniasz środowisko zaprzyjaźnione z ludźmi mającymi krew na rękach.
Czytaj też:
Czy Terlikowski zdradził
Czytaj też:
Zdrada, wspólnota i udowadnianie, że nie jestem wielbłądem
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.