Ukazał się Pani artykuł o tym, że zanim postulat niemieckiej prezydencji o powiązaniu wypłaty środków unijnych z kwestią praworządności został przedstawiony na forum UE, sprawa była przedmiotem debaty w Bundestagu. Od kiedy niemieccy posłowie zajmują się tym tematem?
Olga Doleśniak-Harczuk: 21 stycznia 2019 roku frakcja liberałów w Bundestagu czyli FDP, wystąpiła do rządu federalnego z wnioskiem o bardziej aktywną rolę Niemiec w egzekwowaniu od państw, które zdaniem liberałów są na bakier z praworządnością, przestrzegania tejże praworządności i tzw. europejskich wartości. To egzekwowanie miałoby natomiast polegać na bardziej zdecydowanych działaniach względem tych państw, z mechanizmem obcinania środków unijnych włącznie. W podobnym tonie był utrzymany wniosek złożony 30 stycznia 2019 roku przez klub parlamentarny Zielonych. Oba wnioski miały trafić pod obrady Bundestagu 6 mają, ale nie trafiły. Tydzień później je odrzucono głosami CDU/CSU, SPD, AFD i postkomunistów z Linke. Każda z tych partii miała inne powody by propozycje zawarte we wnioskach FDP i Zielonych odrzucić. Tylko AFD natomiast odrzuciła postulaty zmierzające do narzucenia finansowej dyscypliny Polsce i Węgrom - ponieważ to te państwa wymieniono w dokumentach - z uwagi na ich butny i bezprawny charakter.
Jeżeli postulaty opozycyjnych partii odrzucono, to skąd wzięły się później w programie niemieckiej prezydencji?
Postulaty wróciły pod obrady Bundestagu 16 września. Jednak tym razem zostały sformułowane przez CDU/CSU i SPD. Założenie jest to samo: wprowadzić instrumenty dyscyplinujące Polskę i Węgry, ponieważ procedura wszczęta z art. 7 nie pozwala na prewencyjne podejście do kwestii łamania praworządności. Nowy wniosek jest więc inspirowany tymi, które odrzucono. W punkcie V programu niemieckiej prezydencji również mówi się o wadze praworządności. I o pomyśle powiązania wypłaty środków unijnych z tym, czy dane państwo przestrzega zasad praworządności.
No tak, ale tu można uznać, że skoro są jasne kryteria europejskich wartości, które uznajemy za wspólne, to może i powinny być one przez Wspólnotę egzekwowane?
Rzecz w tym, że brak jest kryteriów i jasnej definicji europejskich wartości, co czyni sprawę mglistą. Łamaniem praworządności może być wszystko. Warto jednak pamiętać skąd wzięły się te idee. Szczególnie polecam wysłuchanie debaty poświęconej praworządności z 16 września, jeżeli kogoś dziwi ostatnia wypowiedź Katariny Barley o "zagłodzeniu Orbana" to powinien się zainteresować tym, w jaki sposób większość niemieckich posłów widzi Berlin i Warszawę. To nie jest spojrzenie na równoprawnego partnera w ramach wspólnoty UE, ale na dyktatury, które należy przywrócić na właściwy tor. Najlepiej za pomocą gróźb sankcjami finansowymi. Jeden z posłów FDP nawet zaproponował "Tarczę dla praworządności". Później takie pomysły wypływają w Brukseli. Warto znać ich genezę. Bez tej wiedzy wciąż będziemy się dziwić,że w UE traktują nas jak niegrzeczne dziecko, które trzeba zdyscyplinować.
Czytaj też:
Poseł PO o słowach Barley: To skandal! Czarnecki za słowa stracił stanowisko
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.