Ekspert przestrzega, że nie ma żadnego dowodu na to, że lockdown rzeczywiście działa. Profesor powołuje się na przykład Szwecji, w której większość zgonów dotyczyła seniorów przebywających w dysfunkcjonalnych domach opieki.
– Szwedzi żyją osiem lat dłużej od nas. W Polsce nie ma tak dużej grupy 85-letnich pacjentów i nie miałby kto umierać. Z drugiej strony mamy kraje, które zdecydowały się na totalne zamknięcie: Hiszpanię, Francję, Wielką Brytanię, Włochy i czy im to pomogło? Poza tym to nie jest choroba, która występuje w jednym ognisku – gdybyśmy mieli ognisko w Ciechanowie, to moglibyśmy otoczyć miasto kordonem sanitarnym, tak jak zrobili Chińczycy w przypadku Wuhan, a reszta kraju działałaby normalnie. Niestety, u nas to jest rozsiane w miastach, w miasteczkach, na wsiach. Mało tego to jest rozsiane u wszystkich naszych sąsiadów wokół. I nawet jeśli zamkniemy cały kraj to wirus będzie się szerzył – podkreśla.
Prof. Kuna jest zdania, że im szybciej osiągniemy tzw. odporność stadną, tym lepiej. Dodaje, że rozumie również argumenty drugiej strony, że system opieki zdrowotnej może nie wytrzymać zbyt dużego obciążenia.
– Jednak opóźnienie czasu, kiedy wirus nas dopadnie nie gwarantuje, że i tak nie zakażą nim się miliony Polaków w III czy IV Fali epidemii, a my na lata utkwimy w lęku i izolacji cofając się cywilizacyjnie o kilkanaście lat, jeśli nie więcej – ocenia.
Czytaj też:
Cała Polska czerwoną strefą. Premier Morawiecki: Będę to rekomendowałCzytaj też:
Sejm wznowi obrady dopiero w czwartek