Unijni liderzy osiągnęli w Brukseli porozumienie ws. budżetu i funduszu odbudowy. Informacja ta wywołała lawinę komentarzy zarówno wśród polityków, jak i dziennikarzy. Zwolennicy rządu mówią o historycznym sukcesie, przeciwnicy o kompromitacji.
– Premier musiał uznać racje i te w Polsce, i w Brukseli. Rozporządzenie o powiązaniu praworządności z wypłatami środków unijnych zostało podpisane, budżet wchodzi w życie. Szkoda, że było tyle tego zamieszania. Przez groźbę użycia weta opóźniły się prace nad wdrożeniem budżetu o pół roku i nad Funduszem Odbudowy o minimum pół roku – stwierdził lider PSL.
Jego zdaniem Polska została pokazana jako państwo, które wywija szabelką, ale tak naprawdę nie ma żadnych argumentów. – Mateusz Morawiecki zgodził się na te zasady w lipcu, i my go w tym poparliśmy. Miał nasze pełne wsparcie i tutaj, i w Brukseli. dla budżetu może nie najlepszego, ale przyzwoitego, bardzo dobrego Funduszu Odbudowy pokowidowej. Od czasów traktatu lizbońskiego nikt dla federalizacji Europy nie zrobił tak dużego kroku jak Mateusz Morawiecki na szczycie w lipcu – stwierdził.
Polityk podkreślił, że rozporządzenie wchodzi w życie w niezmienionej formie, jeśli kiedykolwiek trafi do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, to oceniane będą akty prawne a nie konkluzje. – Tak więc zysku ze zmiany rozporządzenia nie ma żadnego– ocenia.
Czytaj też:
Ziemkiewicz o unijnym kompromisie: Po prostu daliśmy ciałaCzytaj też:
Tusk chwali się prezentem od Lempart. Opublikował zdjęcie