Prof. Szeremietiew: Sojusz z USA w porządku, ale to stanowczo za mało

Prof. Szeremietiew: Sojusz z USA w porządku, ale to stanowczo za mało

Dodano: 
Prof. Romuald Szeremietiew
Prof. Romuald Szeremietiew Źródło:PAP / Rafał Guz
– Może być tak, że Amerykanie uznają, że ich obecność w Europie Środkowej im się opłaca i rzeczywiście będzie zależało im na obecności w tym regionie świata. Jednak trzeba mieć świadomość, że decydować będzie realny interes, a nie przyjaźń do Polaków. Dlatego o poprawę własnych zdolności obrony należy bezwzględnie zadbać – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej.

Głosowanie elektorów zakończone. 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych został Joe Biden. Co to oznacza dla Polski?

Prof. Romuald Szeremietiew: Nie wiemy tego. Oczywiście zawsze zmiana lokatora w Białym Domu budzi w Polsce pewne obawy – czy będzie kontynuował politykę USA, czy może się ona zmieni na mniej korzystną dla Polski i Europy Środkowej.

W latach 80. mieliśmy republikańskiego prezydenta Ronalda Reagana, który wygrał zimną wojnę i był przyjaźnie nastawiony do Polski. Potem prezydentem był George Bush, wcześniej wiceprezydent w administracji Reagana. I gdy nastąpiła zmiana, wybory wygrał demokrata Bill Clinton, były w Polsce obawy, ale nowy prezydent przyjmował Polskę do NATO. Ścisła współpraca była z administracją George’a Busha juniora. Owszem, był krótki reset za Baracka Obamy, ale jednak i jego administracja w końcu zwróciła się przeciwko Rosji. Czy nie jest tak, że Amerykanie mają po prostu interes w tym, żeby być w Europie Środkowej i z niej nie wyjdą?

Tak może być, ale mnie niepokoi inna rzecz. To jak bardzo nasza polityka zagraniczna i obronna jest podporządkowana sojuszowi ze Stanami Zjednoczonymi. Oczywiście, że musimy w tym sojuszu być, jest on dla nas ważny, ale jak mawiał już Clausewitz, spośród czynników dających bezpieczeństwo danego kraju współpraca sojusznicza jest dopiero na piątym miejscu. Dlatego trzeba mocno wspierać własne zdolności obronne a nie liczyć wyłącznie na to, że amerykańska obecność – choć pożądana – nas w tym wyręczy.

Nie brak opinii, że Polska traci poprzez brak odpowiedniej obrony cywilnej. Kilka lat temu, gdy wybuchła wojna między Rosją i Ukrainą media pisały o braku schronów przeciwatomowych w Polsce. Po latach jest inna władza, ale w tej kwestii chyba niewiele się zmieniło?

To tylko jeden z elementów decydujących o bezpieczeństwie – a więc ochrona przeciwatomowa, także odpowiednie schrony i miejsca, gdzie można się skryć, szeroko rozumiana obrona cywilna. Ważnym elementem jest też obrona terytorialna, zdolność narodu do obrony własnego terytorium. Wielokrotnie mówiłem o tym, że należy postawić właśnie w pierwszym rzędzie na wzmacnianie własnych możliwości obronnych, dopiero w drugiej kolejności na współpracę sojuszniczą. Nie słuchano mnie, zbyt bardzo stawiano na przyjacielskie relacje z politykami amerykańskimi i przeświadczenie, że sama amerykańska obecność daje nam bezpieczeństwo.

W tym kontekście zmiana na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych może wywołać w Polsce pewne obawy?

Oczywiście może być tak, że interes USA przeważy, że Amerykanie uznają, że ich obecność w Europie Środkowej im się opłaca i rzeczywiście będzie zależało im na obecności w tym regionie świata. Ale trzeba mieć świadomość, że decydować będzie realny interes, a nie przyjaźń do Polaków. Dlatego o poprawę własnych zdolności obrony należy bezwzględnie zadbać.

Czytaj też:
Elektorzy wybrali Joe Bidena na prezydenta USA

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także