Piotr Duda przypominał, co działo się podczas manifestacji "Solidarności" za rządów PO-PSL
– Nas musiało być prawie 100 tysięcy, by media się zainteresowały. Pamiętam, jak nie wpuszczano związkowców na galerię sejmową, jak premier Tusk nazywał nas „pętakami”, jak policja stała zaopatrzona po zęby z tyłu, za Sejmem… Wtedy była demokracja pełną gębą? Dziś żyjemy w państwie demokratycznym, ale niektórym nie podoba się to, że rządzi PiS i wygrało demokratyczne wybory. Gdybyśmy za czasów Platformy chcieli powiedzieć, że ilościowo tamten rząd nie miał mandatu władzy, to powinien się podać z pięć razy do dymisji – oceniał.
Wspomniał również dramatyczne sytuacje podczas protestu górników, kiedy policja użyła wobec manifestujących broni.
"Oni chcą takiej demokracji, że mają być przy korycie"
– Społeczeństwo dziś obchodzi wiek emerytalny, podwyżka stawki godzinowej, 500+, choć mamy do tego uwagi. To są rzeczy, które interesują Polaków, a nie to, że oni stracili władzę – podkreślał przewodniczący związku. – Dziwię się niektórym politykom, którzy mówią - jak pan Petru – że dziś rząd stracił mandat społeczny do sprawowania władzy. W czyim imieniu on to mówi? W imieniu społeczeństwa? Nie, w swoim, bo chce się dorwać do koryta – dodawał.
Piotr Duda podkreślał, że "Solidarność" może, w przeciwieństwie do KOD-u, wyprowadzić prawdziwe tłumy na ulice, "nie w obronie rządu", ale w obronie demokratycznego wyboru Polaków. – Oni chcą takiej demokracji, że mają być przy korycie. My na to nie pozwolimy – zapewniał.
– KOD chce manifestować pod biurami poselskimi PiS, my też wiemy gdzie są biura poselskie PO i Nowoczesnej – mówił przewodniczący "S".
Czytaj też:
Makowski: Opozycja ma ogromną odpowiedzialność. Biegniemy z głową w ścianęCzytaj też:
Schetyna: Prezydent powinien wziąć sprawy we własne ręce