Prof. Sowiński: Takiego kryzysu nie było dawno, ale wcześniejszych wyborów nie będzie

Prof. Sowiński: Takiego kryzysu nie było dawno, ale wcześniejszych wyborów nie będzie

Dodano: 
Dr hab. Sławomir Sowiński z UKSW
Dr hab. Sławomir Sowiński z UKSW Źródło:PAP / Adam Warżawa
Z jednej strony rozłamy i spory polityczne są w Sejmie realne. Z drugiej – wcześniejsze wybory opłacałyby się tylko Hołowni – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Sławomir Sowiński, politolog UKSW.

Z jednej strony mamy rozmowy na linii Paweł Kukiz-Jarosław Kaczyński, albo Paweł Kukiz-Jarosław Gowin. Z drugiej strony Tomasz Zimoch odszedł z Koalicji Obywatelskiej, a teraz przystąpił do Polski 2050 Szymona Hołowni. Wcześniej z PO do nowego ruchu przeszła Joanna Mucha. Czy te wszystkie przetasowania, spory, rozłamy świadczą o bardzo poważnym przesileniu, mogącym skutkować przyśpieszonymi wyborami, czy wręcz przeciwnie – właśnie dlatego dochodzi do tarć, bo politycy wiedzą, że w najbliższych latach żadnych wyborów nie będzie?

Prof. Sławomir Sowiński: Przede wszystkim zarówno wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi, prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu i wszystkim dotkniętym tą straszną chorobą należy życzyć jak najszybszego uporania się z nią i powrotu do zdrowia. Co do ruchów na scenie politycznej i ich znaczenia, to problem jest złożony. Z jednej strony te rozłamy są realne. I proszę zwrócić uwagę, że w poprzedniej kadencji, 2015-2019 zarówno po stronie rządowej, jak i opozycyjnej tych sporów było znacznie mniej. A sytuacja była o wiele stabilniejsza. Z drugiej strony, mimo wszystko nie sądzę, aby dojść mogło do przyśpieszonych wyborów.

Dlaczego?

Po prostu wcześniejsze wybory nikomu się nie opłacają. Nie opłacają się Prawu i Sprawiedliwości, jako partii rządzącej, bo mogłaby wybory przegrać. Nie opłacają się koalicjantom PiS, bo oni mogliby w ogóle zniknąć ze sceny politycznej. Nie opłacają się opozycji.

Zaraz, zaraz. Przecież jeśli PiS mogłoby stracić władzę, to opozycja miałaby szansę ją przejąć?

No tak, ale pamiętajmy, że przejęłaby władzę w sytuacji wciąż trwającego kryzysu epidemicznego, w którym rząd musi sobie radzić i z wyzwaniami na polu medycznym, i gospodarczym. To nie jest łatwa sytuacja. W dodatku opozycja przejęłaby władzę przy prezydencie Andrzeju Dudzie, wywodzącym się z PiS. I on na pewno by zadania nowemu rządowi nie ułatwiał. W zasadzie jedyną siłą, która zyskałaby na wyborach jest ruch Hołowni, bo nawet, jeśli nie jest on gotowy do przejęcia władzy, to na zasadzie efektu świeżości mógłby sporo ugrać. Pozostali na wyborach jedynie tracą.

Zjednoczona Prawica, szczególnie Solidarna Polska mocno prężą muskuły, skręcają w prawą stronę. Z kolei Platforma Obywatelska wyraźnie kieruje swój przekaz w kierunku lewicy. Czy w tej sytuacji zyskiwać może na przykład PSL, które mówi o budowie nowego centrum, czy też owo mityczne centrum w ogóle nie istnieje?

W polskiej polityce od lat, nie jest to tylko kwestia obecnej, czy poprzedniej kadencji, partie stosują jasną strategię. W czasie kadencji następuje walka o twarde elektoraty, gra skrzydłami. A im bliżej wyborów, tym bardziej liderzy głównych sił przypominają sobie o centrum. A PiS ma jeszcze na prawym skrzydle Solidarną Polskę, a na prawo od Zjednoczonej Prawicy Konfederację. Z kolei PO ma lewicę. Ale bliżej wyborów obie formacje zaczną też zabiegać o wyborców centrowych.

Czytaj też:
Nowy kandydat PiS na RPO. Senator opozycji: Skłaniam się do poparcia

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także