Prof. Szeremietiew: Polacy muszą nauczyć się obrony własnych domów

Prof. Szeremietiew: Polacy muszą nauczyć się obrony własnych domów

Dodano: 
Prof. Romuald Szeremietiew
Prof. Romuald Szeremietiew Źródło: Piotr Polak
Rosja jest jak chłopiec, który bawi się zapałkami, ale z tej zabawy kiedyś może wyjść pożar, czyli wojna na dużą skalę – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Romuald Szeremietiew, ekspert w dziedzinie wojskowości, były wiceminister obrony narodowej.

Nie brak w ostatnim czasie alarmistycznych analiz dotyczących agresywnej polityki Rosji. Według nich może dojść do agresji na Ukrainę, a nawet do konfliktu regionalnego na bardzo dużą skalę. Czy mamy się czegoś obawiać?

Prof. Romuald Szeremietiew: W mojej ocenie Rosja zachowuje się niczym chłopczyk bawiący się zapałkami. Wyciąga z pudełeczka zapałkę, zapala, potem wyciąga następną. I za każdym razem kończy się na tej zabawie, ale w pewnym momencie może dojść do sytuacji, w której sytuacja wymknie się spod kontroli. I chłopiec podpali całe pudełeczko, dojdzie do pożaru. Czyli tłumacząc na język geopolityczny – wojny hybrydowe zamienią się w pełnoprawny, duży konflikt zbrojny na dużą skalę, z działaniami wojsk itd.

Czemu służą działania Rosji? Po co są robione?

To jest akurat proste. Władimir Putin ma świadomość, jakie jest nastawienie społeczeństwa rosyjskiego. A Rosjanie chcą, by ich się bano. Putin, zajmując Krym, notował wzrost poparcia. I tutaj spodziewać można się kolejnych ruchów. Tak, jak przewidywał to podczas przemówienia w Tbilisi śp. Lech Kaczyński: „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a pojutrze kto wie, może mój kraj, Polska”.

No właśnie – była Gruzja, Ukraina, pod koniec ubiegłego roku doszło do wojny w Górskim Karabachu. Teraz koncentracja wojsk na granicy z Ukrainą jest największa od lat. Czego możemy się spodziewać?

Oczywiście najbardziej realnym scenariuszem są kolejne wojny tzw. o niższej intensywności. Tak jak zaanektowano w 2014 roku Krym, tak teraz może dojść do uznania Ługańska i Noworosji jako części Federacji Rosyjskiej. To pozwoliłoby niewielkim kosztem poszerzyć terytorium Rosji a także zwiększyłoby popularność Putina w społeczeństwie. Problem w tym, że jak to z zabawą zapałkami bywa – nie wiemy, czy czasem chłopiec nie podpali pudełka i nie doprowadzi do pełnowymiarowej wojny.

Czy nie grozi nam też np. zaanektowanie państw bałtyckich? To państwa należące do NATO, a wtedy robi się bardzo niebezpiecznie.

Owszem i nie musi wcale dojść do aneksji wszystkich państw bałtyckich. Rosja może skupić się na samej Estonii, która ma ponad milion mieszkańców, ale z tego 300 tysięcy to Rosjanie. I może dojść do sytuacji, w której na przykład będą wspierane przez Rosjan ruchy separatystyczne. Pytanie, co zrobi wtedy świat zachodni, demokratyczny i na ile Rosji pozwoli? Tutaj wracamy do zabawy z zapałkami, bo tu już może dojść do eskalacji.

Mamy wybór – albo brak reakcji, ale wtedy NATO wychodzi na papierowego tygrysa, albo reakcja i tragiczna wojna?

Tak, wybór jest fatalny. Choć oczywiście Rosjanie też mają świadomość, że na otwartą wojnę z NATO iść nie mogą, bo przegrają. Putin buduje potęgę znacznie mądrzej niż niemądry Hitler, który chciał zdobyć wszystko od razu. Putin poszerza terytorium stopniowo, starając się to robić jak najmniejszym nakładem środków.

Zakładając, że jednak zrealizowany byłby najgorszy scenariusz. Czy Polska nie powinna się jakoś mocniej do tej eskalacji przygotować?

Mówię o tym od dość dawna, że należy nie skupiać się na wielkich projektach, ale zabezpieczeniu podstawowych zdolności obrony ludności, obronie terytorialnej. Nie jestem słuchany. Może nie ma co się dziwić, bo skoro ludzie mają wizję broni najnowszych generacji, to nie robią wrażenia postulaty, by uczyć ludzi obrony własnych domów i rodzin. Pamiętać jednak należy, że los się z nami obchodzi bardzo łagodnie. Od wyjścia z Polski sowieckich wojsk minie niebawem trzydzieści lat. II RP trwała dwie dekady, a czas spokoju trwał wtedy jeszcze mniej. Dekadę mamy więc jakby „na plusie”. Naprawdę trzeba to docenić, ale też skupić się na zapewnieniu bezpieczeństwa na przyszłość. Na wypadek, gdyby chłopiec jednak wywołał pożar.

Czytaj też:
Biden proponuje Putinowi spotkanie na szczycie

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także