Lider .Nowoczesnej był gościem Faktów po Faktach na antenie TVN 24. Polityk pytany był o swoją tajemniczą podróż z posłanką Joanną Schmidt. Polityk powtórzył to, co mówił już wcześniej w tej sprawie, że protest był rotacyjny i z racji tego, że był w Sejmie podczas Wigilii i pierwszego dnia Świąt, jego obecność nie była w ostatnich dniach konieczna. Podkreślił jednocześnie, że nie był na Maderze.
– To była daleko idąca niezręczność. Powinienem być w pobliżu – podkreślił. Ryszard Petru nie chciał jednak zdradzić, gdzie spędził Sylwestra. Na pytanie dziennikarza cały czas wymigiwał się od podania tej informacji. – Wyjazd miał charakter prywatny, nie był finansowany ze środków publicznych. Nie służbowy i nie partyjny. (...) Nie uważam, że muszę mówić, gdzie byłem na Sylwestra – powiedział. Szef .Nowoczesnej tłumaczył, że wyjazd był zaplanowany dawno, jednak ze względu na protest musiał być skorygowany.
Zapytany o sprzeczne tłumaczenia posłów jego partii, podkreślił, że Katarzyna Lubnauer była niedoinformowana. – Wyjaśniliśmy to na konferencji prasowej – dodał.
Petru odniósł się także do głosów mówiących, że w gruncie rzeczy przyczynił się do kompromitacji protestu opozycji. – Jeśli ktoś tak uważa, to przepraszam. Z perspektywy czasu uważam, że powinienem być w pobliżu – przyznał. Zapytany, kogo właściwe przeprasza, polityk stwierdził, że wszystkich, którzy "poczuli się niekomfortowo".
Czytaj też:
Petru: Mój wyjazd to była niezręczność. W Sejmie zostajemy do 11 stycznia