O zatrzymaniach poinformowano podczas spotkania prezydenta z pracownikami mohylewskiej fabryki Kronosplan. – Zatrzymaliśmy kilkadziesiąt uzbrojonych osób, odbywały ćwiczenia w obozach, z bronią – mówił Łukaszenka. Jak podał prezydent, prowokatorzy mieli trenować w kilku obozach na Białorusi, ale wcześniej także w Polsce, na Ukrainie i Litwie. – Pozostałe obozy były na Ukrainie, i według mnie – na Litwie lub w Polsce. Nie będę się upierać, ale gdzieś tam – tłumaczył polityk.
Kto według władz stoi za prowokacją?
Łukaszenka poinformował także, że zatrzymani byli finansowani przez Polskę i Litwę, a na Białorusi mieli przygotowywać prowokację z użyciem broni.
Więcej szczegółów ma przynieść śledztwo, ale prezydent już podkreślił, że prowokację udało się zatrzymać dzięki czujności obywateli. – Dziękuję, że są prawdziwi Białorusini i Białorusinki, którzy będąc za granicą – w Unii Europejskiej, ostrzegli nas. Kobieta przyszła do ambasady i ostrzegła. Oficjalnie napisała pismo: „jest przygotowywana prowokacja”. Zaczęliśmy to badać i rzeczywiście dotarliśmy do bardzo ciekawych rzeczy – mówił prezydent.
Jak zapewnił polityk, Białorusini chcą żyć w pokoju i nikomu nie jest potrzebna wojna. – Nie mogę do niej dopuścić, ale jeżeli zajdzie potrzeba, stanę w pierwszym szeregu, by bronić państwa – dodał.
Białoruskie władze od kilku dni straszą destabilizacją kraju, aby uspokoić protesty jakie odbywają się od kilku tygodni. Strajki związane są z prezydenckim dekretem z 2015 roku, który zakłada nałożenie opłat na osoby, które nie przepracowały w ciągu roku przynajmniej 183 dni. Pomysł ściągania opłat krytykują szczególnie ci obywatele, którzy nie mogą znaleźć zatrudnienia ze względu na wysokie bezrobocie a nie brak chęci do pracy.