Gdyby nowe prawo ograniczające liczbę kadencji, weszło w życie przed kolejnymi wyborami samorządowymi, w przyszłym roku prawie dwie trzecie (około 1,6 tys.) obecnych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast nie mogłoby kandydować. Taką zmianę najbardziej odczułyby lokalne komitety. To z nich wywodzi się aż 1328 szefów gmin. Duże straty zanotowałby PSL – ma 189 włodarzy, których dotknęłyby regulacje. Straciłoby również PiS, bo ma 42 takich samorządowców – co ciekawe – o 10 więcej niż Platforma Obywatelska. Tyle tylko, że z PO wywodzi się większość prezydentów największych miast.
Zmiany będą, ale nie teraz
Dzisiaj odłożenie zmian potwierdził prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak tłumaczył polityk, ze względu na wątpliwości dotyczące stanowiska Trybunału Konstytucyjnego i prezydenta w tej sprawie, dwu kadencyjność zostanie wprowadzona, ale jeszcze nie w tych wyborach.
– Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – te, o których już kiedyś wspominałem publicznie, mówię o Trybunale Konstytucyjnym jak i stanowisku prezydenta,do którego odnosimy się z szacunkiem, doszliśmy do wniosku, że podtrzymamy zasadę dwóch kadencji dla osób, które pełnią funkcje jednoosobowe, a więc wójtów, burmistrzów i prezydentów, ale z karencją, tzn. z odłożeniem tego na dwie kadencje. Są jeszcze inne koncepcje, ale każda z nich jednak sprowadza się do tego, że to będzie odłożone i nie wejdzie w trakcie tych wyborów – mówił Kaczyński. Jednocześnie polityk zapewnił, że odłożenie terminu wprowadzenia zmian nie oznacza zrezygnowanie z tego pomysłu.
Czytaj też:
Wybory samorządowe nie powinny odbywać się w dniu Święta Narodowego