„Będę tutaj po prostu stać. A co mi jeszcze pozostało? Nie będę z nimi walczył”, „Nie chcemy być uwięzieniu we własnym kraju. Członkowie mojej rodziny działali w „Solidarności” i bardzo chcieli, żeby moje pokolenie żyło w spokojnych czasach” – mówią protestujący reporterce rosyjskojęzycznej telewizji. Jeden z nich stwierdza wprost: „W Polsce panuje dyktatura jednego człowieka, Jarosława Kaczyńskiego”. Reportaż został zrealizowany dla potrzeb programu informacyjnego „Godzina z Timurem Olewskim” w rosyjskojęzycznej telewizji „Nastoyasheevremya” („Czas teraźniejszy”), należącą do finansowanej przez Kongres Stanów Zjednoczonych korporacji medialnej Radia Swoboda (zachodnim słuchaczom znane jako Radio Wolna Europa). Stacja jest dość młoda: jej powstanie ogłoszono w lutym tego roku w Waszyngtonie. Thomas Kent, szef Wolnej Europy, reklamując swój nowy medialny projekt, zapewnił, że jego zadaniem jest, „dostarczyć rosyjskojęzycznemu audytorium prawdziwych, aktualnych i obiektywnych informacji”. W domyśle: stawić odpór kremlowskiej propagandzie. Niestety, materiał na temat sytuacji w Polsce jest całkowitym zaprzeczeniem tych standardów.
Tłumacząc, na czym polega reforma sądownictwa (materiał powstał jeszcze zanim prezydent użył weta), Timur Olewski podał nieścisłą informację, że „teraz skład Sądu Najwyższego zostanie rozgoniony” (w rzeczywistości, gdyby reforma weszła w życie, część sędziów mogła pozostać na stanowiskach decyzją ministra sprawiedliwości), a „siły polityczne Kaczyńskiego wyznaczą nowych sędziów SN, którzy potem będą rozpatrywać skargi dotyczące wyborów”, przez co Komisja Europejska zagroziła Polsce sankcjami. W felietonie na temat Prawa i Sprawiedliwości można usłyszeć, że PiS to partia konserwatywna, która miażdżąco wygrała wybory w 2015 r., że PiS wypowiedział wojnę europejskiemu kosmopolityzmowi, którego twarzą jest Tusk. W materiale nie mogło zabraknąć ostrej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o „kanaliach” i „zdradzieckich mordach”. „Partia Kaczyńskiego zepsuła relacje Polski z Unią, zaczynając od ataku na niezależne media (…) a na koniec wymagając od Rady Europejskiej wybrać na jej przewodniczącego nie Tuska, a jakiegokolwiek innego Polaka” – autorka felieton mija się z prawdą, bo przecież, jak pamiętamy, polski rząd zaproponował na miejsce szefa RE „konkretnego Polaka”, Jacka Saryusz-Wolskiego. „Każdemu z tych działań towarzyszyły protesty Polaków” – tak, nie zwolenników opozycji, nie przeciwników PiS, ale „Polaków”, w domyśle – przeciw Kaczyńskiemu występuje cały kraj. Można też usłyszeć, jak to opozycja „oskarżała rządzącą partię o machinacje z budżetem”, co sugeruje, że nie chodzi o kontrowersje wokół trybu uchwalania ustawy budżetowej, ale o jakąś aferę finansową. Dziennikarka, mówiąc o ostatnich protestach, których celem jest już po prostu obalenie PiS, dodaje, że na tę partię głosowało „jedynie 5 milionów wyborców przy 30 milionach obywateli uprawnionych do głosowania”. W domyśle: pomysł obalenia demokratycznie wybranej władzy nie jest taki zły, skoro i tak ma ona słaby mandat. „Dlaczego przeciwnicy PiS nie spotykają na swojej drodze zwolenników tej partii?”. Wydawałoby się, że właściwym adresatem tego pytania powinni być wywołani do tablicy oskarżeniem o bierność stronnicy PiS. Nic bardziej mylnego: to pytanie prezenter kieruje do Wacława Radziwinowicza, „dziennikarza niezależnej „Gazety Wyborczej”. Nieznający sytuacji w Polsce widz może pomyśleć, że „GW” to rzeczywiście obiektywne, apolityczne medium. Radziwinowicz pośrednio porównuje elektorat PiS do zwolenników Janukowycza podczas rewolucji na Ukrainie (łączy ich jego zdaniem pasywność). Prowadzący zadaje też Radziwinowiczowi pytanie z tezą: „Czy Kaczyńskim kieruje żądza władzy czy żądza zemsty?” (bo przecież chyba nie patriotyzm). Publicysta „Wyborczej” obstawia zemstę...
Wśród bohaterów reportażu nie pojawia się ani jeden zwolennik PiS czy proponowanych przez partię reform. Reporterom nie udało się uchwycić agresywnych zachowań opozycji. Jedyny wyłom w tej antypisowskiej narracji to słowa korespondentki Kseni Marczenko: „Argument Prawa i Sprawiedliwości brzmi następująco: zmiany pomogą w walce z korupcją”. O tym, że oczyszczenie sądów z sędziów orzekających przed 1989 rokiem to „oficjalna przyczyna reformy” (w domyśle: jest jeszcze jakaś nieoficjalna, prawdziwa), mówi reporterce Maciej Czapluk, analityk ds. prawnych w powiązanym z tygodnikiem „Polityka” centrum analitycznym Polityka Insight.
W dalszej części programu Timur Olewski konstatuje, że politykę Kaczyńskiego w Europie popiera jedynie Victor Orban. Znów pojawia się „niezależny polski dziennikarz” Wacław Radziwinowicz. Olewski zadaje mu po raz kolejny tendencyjne pytanie: „Ile czasu zajmie Warszawie odbudowa reputacji w Unii Europejskiej, jeśli partia Prawo i Sprawiedliwość przegra kolejne wybory?”. Radziwinowicz stwierdza, że za rządów PiS jedyny z kraj, z jakim polepszyły się stosunki Warszawy, to Białoruś, ponieważ „Łukaszenko zrobił u siebie to, co Kaczyński chciałby zrobić w Polsce”.
Dalej jest jeszcze bardziej groteskowo. Renat Dawletgildiejew próbuje widzom programu udowodnić, że Kaczyński, mimo swojej antyrosyjskości, jest sojusznikiem Putina. Pokrętnie „wyjaśnia”, że noszone przez Obywateli RP znaczki z napisem po rosyjsku „je**ć PiS” oddają „sens obecnych relacji polsko-rosyjskich”. Dziennikarz, opowiadając, jak to PiS doszedł do władzy z antyrosyjską retoryką na ustach, tak naprawdę jest partią prokremlowską, bo przecież wiadomo, że „między największymi wrogami jest największa bliskość”. I na poważnie przytacza „ustalenia” kontrowersyjnej książki Tomasza Piątka o rzekomych związkach Antoniego Macierewicza z Kremlem (o licznych błędach autora pisał na łamach „Do Rzeczy” Wojciech Wybranowski). Dawletgildiejew jako autorytet w tej sprawie cytuje Anne Appelbaum, również doszukującą się niejasnych powiązań szefa MON z rosyjskimi specsłużbami. „Dziennikarz” nie zachował rzetelności, nie przytoczył żadnej wypowiedzi zwolennika PiS. Na dodatek swój materiał zakończył jednoznacznym porównaniem Jarosława Kaczyńskiego do Władimira Putina – obu przywódców, jego zdaniem, łączy „niechęć do obcych”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.