List osób, które z islamu przeszły na chrześcijaństwo, przyjmując chrzest w Kościele katolickim, to nie kolejna internetowa połajanka, ale tekst, który stawia fundamentalne pytania. I nie chodzi tylko o nauczanie papieża Franciszka na temat migracji i islamu, ale szerzej – o to, jaką postawę wobec tej religii powinien zająć Kościół. Czy drogą chrześcijan ma być budowanie wrażenia (wiele wskazuje na to, że fałszywego), iż islam to religia pokoju i miłości, u której podstaw leży to samo abrahamiczne przesłanie: Czy otwarcie wracać do korzeni i wskazywać, tak jak to robili Ojcowie i Doktorzy Kościoła, że jest to religia Antychrysta, która z chrześcijaństwem (a warto sobie uświadomić, że z judaizmem też) ma niewiele wspólnego? Znaczenia temu dokumentowi dodaje także to, że napisali go ludzie, którym za porzucenie islamu grozi – w każdej chwili – śmierć, i to z ręki najbliższych: braci oraz ojców, wujów i dziadków. Wielu musiało zresztą uciekać ze swoich domów i krajów, zmieniać nazwiska i imiona, a potem przez lata czy miesiące ukrywać się przed nasłanymi przez rodziny płatnymi zabójcami. I to właśnie tacy ludzie, którzy dla Jezusa Chrystusa oraz bycia w Jego Kościele naprawdę wiele wycierpieli zadają teraz Franciszkowi absolutnie fundamentalne pytania i wymuszają, przynajmniej na wiernych – bo jak sami wskazują, papież na ich pytania, listy, prośby o spotkanie nie odpowiada – zmierzenie się z niezmiernie trudnymi kwestiami teologicznymi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.