Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", za projekt odpowiada wiceminister Paulina Piechna-Więckiewicz. Przyznaje, że darmowe podpaski w szkołach to pomysł na wczesnym etapie. Na razie MEN stara się określić zapotrzebowanie.
"W styczniu, przy pomocy Systemu Informacji Oświatowej, resort przeprowadził badanie, które miało pokazać, ile placówek udostępnia dziewczętom środki higieniczne. Z 12,2 tys. szkół, które wzięły w nim udział, zadeklarowała to prawie połowa" – podaje "DGP".
Podpaski i tampony w każdej szkolnej toalecie
Jak zaznacza Piechna-Więckiewicz, intencja jest taka, by sprawę dostępu do środków menstruacyjnych uregulować w akcie prawnym.
Obecnie obowiązujące rozporządzenie MEN w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach określa tylko, że w szkolnych toaletach ma być zapewniony dostęp do środków higieny osobistej. Nie jest jednak doprecyzowane, o jakie środki chodzi. Za zaopatrzenie toalet odpowiadają dyrektorzy.
Z analiz przeprowadzonych przez Kulczyk Foundation wynika, że co szósta uczennica opuściła dzień w szkole z powodu braku środków higienicznych. W MEN nie ma na razie decyzji, czy zmiany miałyby zostać wprowadzone rozporządzeniem ministra, czy ustawą.
Miesiączka to temat tabu. MEN samo go utrwala?
Gazeta zwraca uwagę, że miesiączka jest w społeczeństwie wciąż tematem tabu. Problem w tym, że do utrwalenia tego tabu mogą przyczynić się inne zmiany, które przygotowuje MEN. Jakie?
W trakcie "odchudzania" podstawy programowej pod nóż poszły m.in. tematy, które odnosiły się do cyklu miesiączkowego kobiety. Uczniowie mieliby też nie uczyć się już o profilaktyce części chorób przenoszonych drogą płciową.
Jak podkreśla "DGP", w prekonsultacjach zmian podstawy programowej, które odbyły się w lutym, wpłynęło 50 tys. uwag.
Czytaj też:
"Koniec z fikcją". Nowacka: Od 1 września duże zmiany w szkołach