W ubiegłym tygodniu Reuters poinformował o aresztowaniu przez władze Nigerii siedmiorga Polaków w trakcie antyrządowych demonstracji, które odbywały się w stanie Kano na północy kraju.
Z relacji agencji prasowej wynikało, że Polacy zostali zatrzymani za to, że nieśli rosyjskie flagi. Zaprzeczył temu wiceszef MSZ Andrzej Szejna. – Znaleźli się w złym miejscu, w złym czasie. Nie nieśli żadnych flag, robili natomiast, jak się zdaje, zdjęcia i zostało to tak zinterpretowane. Nie zostali też osadzeni w więzieniu, przebywają w hotelu – przekazał.
"Całe zajście to nieporozumienie"
Grupa polskich studentów oraz wykładowczyni Wydziału Afrykanistyki Uniwersytetu Warszawskiego, którzy zostali zatrzymani w mieście Kano, wciąż pozostają pozbawieni wolności w Nigerii. Co więcej, nie mają dostępu do telefonów i nie mogą kontaktować się z bliskimi – podał w poniedziałek portal Onet.pl.
"Ze względu na procedury przewidziane prawem miejscowym, procedowanie uwolnienia Polaków może potrwać jeszcze kilka dni" – oświadczyło polskie MSZ w odpowiedzi na pytania dziennikarzy. "Uzyskaliśmy jednak zapewnienie, że całe zajście to nieporozumienie i polscy obywatele zostaną zwolnieni" – zaznaczyło biuro rzecznika prasowego resortu spraw zagranicznych.
Jak przekazano, Polacy "przebywają w dobrych warunkach i pozostają w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, a ich sprawą zajmuje się dwóch urzędników konsularnych, wspieranych przez centralę MSZ".
Protesty antyrządowe w Nigerii wybuchły 1 sierpnia. Demonstranci sprzeciwiają się rosnącym kosztom życia i polityce gospodarczej władz. W kilku miastach służby bezpieczeństwa otworzyły ogień do manifestantów. Według nieoficjalnych doniesień medialnych, tylko pierwszego dnia zginęło co najmniej 21 osób, 175 zostało rannych, a ponad 1,1 tys. zatrzymanych. W niektórych regionach, w tym w Kano, została wprowadzona godzina policyjna.
Czytaj też:
"Nie postawiono im zarzutów". Nowe informacje o studentach zatrzymanych w NigeriiCzytaj też:
Polscy studenci zatrzymani w Nigerii. MSZ publikuje oświadczenie