– W naszej umowie na temat bezpieczeństwa zawarliśmy zapis dotyczący formowania i przygotowania na terenie Polski legionu ukraińskiego, nowego pododdziału ochotniczego – poinformował prezydent Ukrainy podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Polski Donaldem Tuskiem. Do spotkania doszło w lipcu w Warszawie. Jednostka miała zrzeszać ochotników spośród Ukraińców przebywających na stałe w Polsce i innych krajach Europy, a przeszkolić miało ją Wojsko Polskie. Szerzej na ten temat w tygodniku "Do Rzeczy" pisał Maciej Pieczyński.
11 lipca szef MSZ Radosław Sikorski podczas Forum Publicznego NATO w Waszyngtonie mówił o kilku tysiącach Ukraińców, którzy zdążyli się zarejestrować. – Koncentrujemy się na tym, aby na początku sierpnia wszystko zadziałało – powiedział 25 lipca Wasyl Zwarycz, który podczas zawierania umowy był ambasadorem w Polsce, a obecnie pełni funkcję ambasadora Ukrainy w Czechach.
Problemy w komunikacji czy celowe wprowadzenie w błąd?
"Dziennik Gazeta Prawna" donosi jednak, że doszło do nieporozumienia. Według "DGP" Sikorski "został wprowadzony w błąd przez Ukraińców albo zadziałał głuchy telefon". Jak podaje dziennik, "Zwarycz mówił Ukrinformowi o 'zgłoszeniach od chętnych' napływających 'przed rozpoczęciem oficjalnej kampanii informacyjnej przez placówki konsularne', a nie o formalnej rejestracji".
Dyplomata wyjaśnił, że najpierw należy zawrzeć umowę techniczną szczegółowo rozpisującą nasze role. Taki dokument został podpisany w piątek podczas wizyty wiceministra obrony Iwana Hawryluka — informuje gazeta.
Jak słowa Sikorskiego o tysiącach zarejestrowanych Ukraińców komentują polskie władze? "Pozostawiamy w gestii MON kwestię informowania o podejmowanych działaniach i ustaleniach. Odpowiedzialność za organizację i przebieg rekrutacji będzie leżeć po stronie partnerów ukraińskich" – przekazało MSZ w komunikacie.
Czytaj też:
Ukraińska (nie)dyplomacjaCzytaj też:
Pierwsza rozmowa nowego szefa MSZ Ukrainy. Zadzwonił do Sikorskiego