Prognozy drugiej tury idą na żyletkę, a więc mogą się pojawić głosy i działania kwestionujące rezultat wyborczy w każdą stronę. Niestety, niepokojące sygnały wysyła tu państwo, jako nachalny gracz po jednej ze stron, luzując się ze spełniania swej przynależnej roli strażnika przejrzystości całego procesu.
Nie jest to wymysł, ale wnioski z doświadczenia. Oto mamy przykład rumuński, czyli nie dość, że uchylenie wyniku wyborczego wobec wiodącego kandydata, to jeszcze oficjalny zakaz wydany wobec jego możliwości startu. Zarzuty „onucowe” miały tu praktycznie wyłącznie narracyjne podstawy, a są one niestety podtrzymywane również przez rząd polski, od kiedy sam pan premier skrytykował prawicę i kandydata Nawrockiego za spotykanie się z następcą zakazanego kandydata rumuńskiego i jego też oskarżając o podleganie wpływom Putina.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
