W stołecznym Muzeum Narodowym powiało wiosną i twórczością najnowszą. Tę reprezentuje wystawa "Autoportrety", z której eksponaty staną się zaczynem kolekcji XXI w. To premierowy pokaz w muzeum pod wodzą Agnieszki Lajus, powołanej na przełożoną tej zacnej świątyni sztuki od 1 lutego br.
Wśród "Autoportretów" – fotografia Izabelli Gustowskiej zatytułowana "Ja Artystka (Autoportret Izy G…)", datowana na 2022 r. Czasy pandemiczne, więc twarz artystki zakwefiona antycovidową maseczką. Na piersi osłoniętej czarną materią (peleryna?) przyciąga wzrok czerwona emblematyczna błyskawica. Ideowa deklaracja: jestem po stronie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Uważam tę pracę za symbol zmian, jakie zachodzą w polskich przybytkach sztuki.
Seksmisja
"To jest wojna" – tak zatytułowała książkę Klementyna Suchanow i niektóre panie wzięły to na poważnie, bo przecież nastało "nowe średniowiecze", z którym progresywistki muszą walczyć. Pamiętam – ubrane na czarno aktywistki aborcyjne pod wodzą Marty Lempart, wielokrotnie paraliżujące Warszawę i inne miasta Polski. Nie były to damy, oj nie. Formy ich protestów przypominały ataki rozsierdzonych bulterierów. Nie chodziło tylko o "prawo do dysponowania własnym ciałem" i aborcji z powodów embriopatologicznych, co deklarowano na początku.
Proaborcjonistki poszerzyły działania o niszczenie kościołów, zakłócanie religijnych obrządków, dewastację pomników (głównie uwzięły się na Jana Pawła II, ale dostało się też Ronaldowi Reaganowi), demonstracje pod domami niektórych konserwatystów i groźby pod ich adresem. Do tego działaczki OSK postulowały prawa dla osób LGBTQ+, prawa do adopcji dzieci przez związki jednopłciowe, szacun dla niebinarności, a poza tym sekularyzację państwa, zapobieganie katastrofie klimatycznej, likwidację umów śmieciowych oraz dymisję rządu PiS. Czyli neoliberalny kogel-mogel.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.