Ujmując to sławną metaforą z "Wesela" Wyspiańskiego, Polacy po raz kolejny dostali złoty róg. Tym razem trzyma go Karol Nawrocki, którego wynik wyborów czyni naturalnym przywódcą szerokiego obozu partii opozycyjnych wobec rządów Donalda Tuska. Ale odpowiedzialność za to, by tym razem okazja do wielkiej zmiany nie została zaprzepaszczona, jak stało się to po roku 2005, spoczywa nie tylko na nim, lecz także na partiach obóz ten tworzących: Prawie i Sprawiedliwości, Konfederacji, w mniejszym stopniu na Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna, a także na partii Razem Adriana Zandberga, która, o ile zachowa odmienność od lewicy postkomunistycznej i "tęczowej", o tyle prawdopodobnie je zastąpi. Co powinni zrobić?
Nowa polaryzacja
Zacznijmy od tego, że wybory pokazały, jak zmieniło się polskie społeczeństwo. Polaryzacja "tożsamościowa", która określiła los kraju po roku 2005 ("Europejczycy" vs. "patrioci"), wygasa, nabiera siły polaryzacja nowa: "dół" vs. "góra". Jest to tendencja światowa, której nie zatrzyma żaden krzyk o "populizmie" i "zagrożeniu demokracji": społeczne "doły" wymawiają posłuszeństwo zasiedziałym, liberalno- -lewicowym elitom.
Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze – te elity "nie dowożą". Sprowadziły na społeczeństwa Zachodu wiele kryzysów (na czele z migracyjnym) i żadnego nie potrafią rozwiązać, skupiają się na celach wyznaczanych przez ideologię (klimat, inkluzywność), a nie na tym, co jest istotne dla obywateli, przez co ci tracą poczucie bezpieczeństwa i wiarę, że ktokolwiek "ogarnia", do czego świat idzie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.