Sędzia SN: Sąd Najwyższy umiera. Pozostaje tylko zgasić światło

Sędzia SN: Sąd Najwyższy umiera. Pozostaje tylko zgasić światło

Dodano: 
Piotr Prusinowski, sędzia Sądu Najwyższego
Piotr Prusinowski, sędzia Sądu Najwyższego Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Sąd Najwyższy umiera, politycy zniszczyli go na naszych oczach – uważa Piotr Prusinowski, sędzia SN, były prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Prusinowski powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych od 1 października 2025 r. będzie pracować tylko sześciu "starych" sędziów. Ostatnia uchwała w składzie siedmiu sędziów zostanie podjęta 24 września 2025 r. – Potem nastanie cisza – dodał.

Jak tłumaczył, od 9 lat do izby nie trafił żaden profesor specjalizujący się w prawie pracy, jak również sędzia sądu apelacyjnego (poza sędzią Ewą Stryczyńską). – Pozostaje podziękować wszystkim "reformatorom", domorosłym specjalistom od sądownictwa. Polska jest wam wdzięczna. Cóż, przeciętność jest tak nieznośnie szara, próżno szukać w niej sprawiedliwości. Finita la commedia – stwierdził.

Jego zdaniem problemem jest to, że sądownictwo, a w szczególności Sąd Najwyższy stał się częścią gry politycznej. – Jak patrzę na działania większości parlamentarnej i słucham wypowiedzi ludzi z otoczenia pana prezydenta, to słyszę znane wszystkim słowa "nie dopuścimy do tego, by powróciła sytuacja, w której kobieta byłaby znowu kelnerką na bankiecie życia, przy którym ucztuje samiec". Przyszłość Sądu Najwyższego znika w oparach absurdu – ocenił.

Budynek Sądu Najwyższego w Warszawie

Prusinowski: Politycy będą mówić wielkie słowa o Polsce, a i tak nic nie zmienią

Pytany o kończące się prace nad projektem nowej kompleksowej ustawy o Sądzie Najwyższym, która przewiduje m.in. likwidację Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, Prusinowski powiedział, że tej izby "żaden rozsądny i umiejący czytać prawnik nie uznaje za sąd, a w całej Europie wydawane przez tę izbę wyroki uznawane są za «niebyłe»".

Jednocześnie stwierdził, że projekt nie wejdzie w życie, bo "politycy musieliby zacząć działać dla dobra wspólnego, a nie tylko o nim mówić". – To się nie zdarzy, bądźmy realistami. (...) Będą mówić wielkie słowa, o Polsce, o niezawisłości sędziowskiej, a i tak nic nie zmienią. Smutne, szare, ale prawdziwe – wskazał.

Zapytany o proponowaną w projekcie likwidację skargi nadzwyczajnej, sędzia odparł, że ma lepszy pomysł. – Stwórzmy skargę nadzwyczajną przysługującą od skargi nadzwyczajnej, a przy kolejnych wyborach parlamentarnych wygra ta opcja polityczna, która zaproponuje skargę przysługującą od skargi wnoszonej na skargę – powiedział.

Budynek Sądu Najwyższego w Warszawie

Sędzia SN: Pracuję w domu wariatów

Na uwagę, że ironizuje w sprawach poważnych, Prusinowski odpowiedział dziennikarce "Rz": – Ma pani rację, przepraszam. Wynika to stąd, że niebawem znów jadę do Sądu Najwyższego. Jak się pracuje w "domu wariatów", to trzeba mieć zdystansowane podejście – takie antidotum na depresję.

Na koniec stwierdził, że sądownictwo jest dziś na kolanach. – To polityk będzie decydował o kształcie Sądu Najwyższego. Mam takie wrażenie, że zarówno kolejna większość rządząca, jak i kolejny Prezydent RP traktują Sąd Najwyższy jak swój "plemienny łup" – powiedział, dodając, że "pozostaje tylko zgasić światło".

Czytaj też:
Żurek "oburzony i zawstydzony". Ministerstwo Sprawiedliwości wydało komunikat


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Opracował: Damian Cygan
Źródło: Rzeczpospolita
Czytaj także