RYSZARD GROMADZKI: Rząd i naczelne dowództwo Wojska Polskiego uznali, że reakcja na wtargnięcie 21 rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną była adekwatna i potwierdziła właściwe współdziałanie organów państwa w obliczu zagrożenia. Czy rzeczywiście? To, że do strącenia dronów użyto kosztownych rakiet wystrzelonych przez myśliwce F-16 i F-35, nie świadczy raczej o dramatycznym braku zdolności naszej armii do ich skutecznego zwalczania?
JACEK HOGA: Jest to na pewno wielki problem, ale nie nazwałbym go skandalem. Uderzenia z użyciem dronów to nowy rodzaj działań wojennych na poziomie strategicznym. Jako państwo, które nie uczestniczy w działaniach wojennych, nie mamy presji na przełamanie barier prawnych i decyzyjnych, żeby uzupełnić nasze zdolności w tym zakresie. W związku z tym pamiętajmy, że to „strzelanie z armat do wróbli” miało miejsce w czasie pokoju i choć nie nieadekwatne, to jednak nie oznacza to koniecznie planów takich działań w czasie wojny. Warto też pamiętać, że nie mamy całkowitej pewności, kto stał za wtargnięciem w polską przestrzeń powietrzną.
Jesienią 2022 r., po tym, jak rakieta zabiła dwóch mężczyzn w Przewodowie na Lubelszczyźnie, przez całe miesiące rządzący i media wmawiali Polakom, że ta tragedia była skutkiem rosyjskiego ataku. Okazało się, że rakieta, która zabiła cywili, została wystrzelona przez Ukraińców. Niedawno w wywiadzie z Bogdanem Rymanowskim przyznał to były prezydent Andrzej Duda, mówiąc, że była to ukraińska prowokacja.
I to prawie skuteczna. Przez pierwsze dwie doby po ataku w Przewodowie w kręgach decyzyjnych państwa polskiego były poważne obawy, że właśnie wchodzimy do wojny. Nie twierdzę, że byli z tego powodu zadowoleni, bo nie byli, ale strach był autentyczny.
Wtargnięcie rosyjskich dronów nad Polskę w nocy z 9 na 10 września może mieć podobne konsekwencje? Histeria wojenna jest z premedytacją podgrzewana. Wystarczy wsłuchać się w wypowiedzi wicepremiera Sikorskiego, który jak mantrę powtarza postulat zestrzeliwania rosyjskich rakiet i dronów nad Ukrainą z terenu państw NATO. To prosta droga do wciągnięcia Polski w wojnę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
