Mężczyzna zmarł w szpitalu. Dziewięć godzin czekał w kolejce na pomoc lekarzy

Mężczyzna zmarł w szpitalu. Dziewięć godzin czekał w kolejce na pomoc lekarzy

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneŹródło:Wikimedia Commons / Roman Kurowski
39-letni Krzysztof przez dziewięć godzin czekał w kolejce, aż zajmą się nim lekarze. Mimo powtarzanych próśb nikt nie chciał pomóc umierającemu mężczyźnie. Wstrząsające zdarzenie nagłośnili bliscy zmarłego.

O całej sprawie poinformowała pani Anna Siwecka, której szwagier trafił do szpitala w Sosnowcu. Mężczyzna trafił do placówki z raną nogi około 10.30 rano.

"Został tam skierowany w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego. Na skierowaniu było napisane że problemem puchnięcia są naczynia. Wszystko wskazywało na zator, stan zagrażający życiu. Mimo to dostał kolor zielony z oczekiwaniem powyżej 4 godzin. Z nogi cały czas sączył się płyn z krwią. To co widać na zdjęciu powstało w ciągu zaledwie 15 minut. Takich śladów płynu pozostawił po sobie mnóstwo na całej izbie, w windzie, toalecie... Nikogo to nie zainteresowało. Profesjonalną pomoc dostał dopiero ok 19.20 czyli po około 9 godzinach czekania kiedy już konał. Proszę sobie wyobrazić ile przez ten czas stracił krwi" – napisała kobieta na Facebooku.

facebook

Krewna zmarłego relacjonuje, że przez godziny lekarze nie wykazywali żadnego zainteresowania chorym. Wraz z upływem czasu stan zdrowia pana Krzysztofa gwałtownie się pogarszał. Mężczyzna tracił zdolność wypowiadania się, bełkotał, nie mógł podnieść się z wózka. Personel szpitala ignorował jego brata, który prosił o pomoc.

"Mąż prosił lekarzy..."

"Mąż prosił mijających Krzysztofa lekarzy aby zrobili mu podstawowe badania krwi. Bez rezultatu" – czytamy we wstrząsającej relacji pani Siweckiej. Mężczyźnie dopiero po 4 godzinach pobrano krew.

"W tym czasie na izbie nie było dużo osób oczekujących. Po godzinie 13 raptem 3- 4 osoby. Lekarze przechodzili często. Pomimo próśb żaden z nich nie zajął się profesjonalnie męczącym się szwagrem. Tylko zdawkowe pytania, boli? jak się pan czuje?" – czytamy.

Ponoć jedyną osobą, która okazała większe zainteresowanie, okazała się... kobieta sprzątająca korytarze.

"O godzinie 17.20 czyli po siedmiu godzinach na izbie, na leżance został podpięty pod ciśnieniomierz. 66/46 to stan zapaści. Obecna już wtedy mama Krzyśka prosiła pielęgniarki o pomoc. Krzysztof powoli tracił życie" – czytamy. O 19.20 do mężczyzny skierowano... psychiatrę (lub psychologa), który orzekł, że choremu potrzeba jest pomoc lekarska.

Mężczyzna stracił przytomność. Po godzinie 21 podjęto decyzję o przewiezieniu go do szpitala w Chorzowie. Chory tam jednak nigdy nie dotarł; mężczyzna zmarł koło 22.00.

"To co spotkało mojego szwagra na izbie przyjęć tego szpitala to dramat. Na pomoc czekał od 10.30. W tym czasie mijany był przez lekarzy. Część z nich kątem oka zerkała na nogę Krzyśka. Widzieli jej stan, plamy na podłodze. Nie było reakcji, nie otrzymał pomocy takiej jak powinien. Czekał na nią 9 godzin. Zmarł na izbie przyjęć w męczarniach. Bez względu na przyczynę śmierci, szwagier nie powinien w taki sposób umierać, w miejscu zaufania jakim jest szpital, bez pomocy i nadzoru. Jak nas poinformowano okolicznościami śmierci zajmuje się prok. Sosnowiec Południe" – pisze pani Siwecka.

Reagują władze miasta

Do całej sprawy odniósł się prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński, który zapewnia, że służby zbadają to tragiczne zdarzenie.

– Wiadomość o śmierci pacjenta w izbie przyjęć Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego wstrząsnęła mną dogłębnie. Człowiek, który w poszukiwaniu pomocy oddaje swoje życie w ręce specjalistów, nie może tej pomocy zostać pozbawiany. Nie ma zgody na takie traktowanie pacjentów! Nie tak w służbie zdrowia ma wyglądać opieka nad chorymi! Sprawą zajmuje się już prokuratura, która może liczyć na nasze pełne wsparcie przy wyjaśnianiu tej tragedii. Czekam również na efekty wewnętrznej kontroli, którą już zlecił Dariusz Skłodowski, nowy prezes szpitala, który również jest do dyspozycji prokuratury. Chciałbym złożyć rodzinie wyrazy najszczerszego współczucia i żalu – napisał Chęciński w swoim oświadczeniu.

Do sprawy odniósł się również szpital, w którym doszło do dramatycznych zdarzeń.

"W imieniu Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego składam Rodzinie wyrazy szczerego współczucia i żalu z powodu zaistniałej tragedii. Przepraszam za to, iż nie spełniliśmy Państwa oczekiwań i nie uratowaliśmy życia naszemu pacjentowi. Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu i jeszcze raz bardzo przepraszam" – czytamy w oświadczeniu zamieszczonym na stronie szpitala. Dokument podpisał prezes zarządu szpitala Dariusza Skłodowskiego.

Czytaj też:
Skatowali dziecko i poszli grać na komputerze. Wstrząsająca sprawa dwuletniej Ewy
Czytaj też:
Mężczyzna z nożem w plecach wyszedł ze szpitala. Chciał zapalić [WIDEO]

Źródło: Facebook / Anna Siwecka, Onet
Czytaj także