• Joanna BojańczykAutor:Joanna Bojańczyk

Ryba po japońsku

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Co dzień o świcie w sercu Tokio otwiera się Tsukiji – największa na świecie giełda rybna. Setki gatunków zmieniają właścicieli, transakcje opiewają na tysiące euro. Królem aukcji jest tuńczyk. Najdroższego sprzedano w 2013 r. za 1,38 mln euro

Na targu Tsukiji pracuje kilka tysięcy osób: hurtownicy, księgowi, licytatorzy, dystrybutorzy. Aukcje tuńczyka rozpoczynają się o godz. 5.30. Mężczyźni w kaloszach i fartuchach brodzą wśród tuńczyków przypominających olbrzymie pociski. Ryby leżą równo ułożone z przeciętymi brzuchami i odciętymi ogonami. Do każdej przypięta jest żółta kartka z wagą, ceną i miejscem połowu. Wszystkie są głęboko zamrożone. Nie da się inaczej. Tuńczyk to nie flądra, żeby rano kupić ją świeżą prosto z kutra, który wypłynął kawałek w morze. Nie łowi się go na wodach przybrzeżnych, trzeba płynąć daleko. Rybakom nie opłaca się wracać z jedną rybą, więc statki chłodnie wypływają na wiele dni, czasem tygodni. Głęboko zamrożoną rybę przywozi się do Tokio w całości, na miejscu jest krojona mechanicznie długim cienkim nożem maguro bōchō. Potrzebnych jest do tego dwóch ludzi – jeden trzyma rybę, drugi tnie. Ostrze jest elastyczne, tak żeby mogło dotrzeć jak najgłębiej do kręgosłupa i zostawiać na nim jak najmniej mięsa

fot. Joanna Bojańczyk

Cały artykuł dostępny jest w 49/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także