Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz wziął udział w Zaduszkach Witosowych, które odbyły się w niedzielę w Wierzchosławicach koło Tarnowa. Po uroczystej Mszy świętej, na cmentarzu, przed grobem Wincentego Witosa, polityk przekonywał, że jego ugrupowanie zrobi wszystko, żeby wspólnota narodowa została zachowana. W ocenie byłego ministra pracy, dziś jest odwrotnie.
– Brak odpowiedzialności o przyszłe pokolenia, wymachiwanie szabelką i szukanie wrogów, a nie zapraszanie przyjaciół – mówił Kosiniak-Kamysz.
Kosiniak-Kamysz: Polska nie jest orzechem
Wskazał, że jego ugrupowanie jest zdolne do budowy i utrzymania wspólnoty, gdyż zostało stworzone przez osoby, którym przyszło żyć i budować dobro narodowe w o wiele trudniejszych czasach.
W ocenie lidera PSL, dzisiejsza Polska „nie jest orzechem, który można zgnieść, ale ramieniem, które nie ma nikogo zgniatać, ale w momencie próby i zagrożenia ma być ramieniem, które obroni, które zatrzyma śmiertelne zagrożenia i niebezpieczeństwo”.
– Bezpieczna Polska to taka, w której każdy czuje się gospodarzem a nie niewolnikiem czy najemnikiem. Bezpieczna Polska to taka, w której każdy ma prawo do swoich poglądów, światopoglądu, do swoich uczuć religijnych i nikt nie będzie upiłowywał katolików – mówił prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.
"Nie zdejmę krzyża z mego serca"
Zapowiedział też, że jego partia nie pozwoli "na żadne ataki na wspólnotę Kościoła".
– Ale też nie zgadzamy się na cyniczne wykorzystywanie Kościoła do polityki, bo jedno drugiemu nie służy. Tron z ołtarzem ma współpracować, a nie tron na ołtarzu ma być złożony i wykorzystany – zapewniał Kosiniak-Kamysz.
– Nie zdejmę krzyża z mego serca za żadne skarby świata - nie dla polityki, tylko dla siebie, swojego życia i swojej rodziny – wyznał Kosiniak-Kamysz.
Czytaj też:
Kukiz zrezygnuje z polityki? "Wystarczy, że jego program zostanie zrealizowany"Czytaj też:
Kosiniak-Kamysz chce referendum. "Niech zdecyduje Naród!"