Jak skomentuje Pan pomysł prof. Parczewskiego dotyczący godziny policyjnej dla niezaszczepionych osób?
Paweł Lisicki: Tę sprawę można skomentować na różny sposób. Prof. Parczewski nie domaga się np., aby osoby niezaszczepione zostały zamknięte w obozach pracy lub obozach koncentracyjnych. Równie dobrze mógłby postulować ich internowanie lub w skrajnej wersji oznaczyć te osoby, aby każda z nich np. chodziła z jakąś odznaką. Prof. Parczewski musiałby wymyślić jej kolor i kształt. Myślę, że miałby idealne kompetencje w tej dziedzinie. A tak na poważnie, jest to niestety kolejny przykład tego, że pan premier ma niesamowity dar do wynajdywania ludzi o wyjątkowo zamordystycznym i wrogim człowiekowi podejściu.
Czy Pańskim zdaniem prof. Parczewski powinien ponieść konsekwencje tych słów?
Mam nadzieję, że jest to jedynie pomysł prof. Parczewskiego. Szczerze mówiąc, po takich słowach powinien on natychmiast zostać zwolniony z Rady Medycznej, a od ministra zdrowia oczekuję natychmiastowego odcięcia się od tych słów. Mam nadzieję, że tak się stanie.
Czy nie obawia się Pan jednak, że w podobny sposób mogą też myśleć inni doradcy premiera Morawieckiego?
Bardzo trudno powiedzieć. W sensie merytorycznym wszyscy eksperci twierdzą, że osoby zaszczepione również są nosicielami wirusa. Zaszczepienie nie chroni przed przenoszeniem, a jedynie przed ewentualnym ostrzejszym przejściem choroby. Te pomysły mające wymusić na wszystkich osobach zaszczepienie się i karać innych za jego brak są sprzeczne z polskim prawem i zdrowym rozsądkiem.
Z czego zatem mogą wynikać takie pomysły?
Osoby wypowiadające się w ten sposób nie kierują się logicznym myśleniem, ale jakimś owczym pędem lub innymi, niedającymi się bliżej uchwycić intencjami. Mam wrażenie, że walka z epidemią obudziła potwory. Ludzie, którzy nigdy nie mieli żadnej władzy i wreszcie dostali ją do ręki, próbują jej używać. Zachowują się jak dzieci, które dostały do ręki zapałki i mogą podpalać różne rzeczy. Dziwię się, że im taką władzę umożliwiono.
Pytanie, do czego ta władza doprowadzi. Po decyzjach UE widzimy perspektywę wprowadzenia tzw. paszportów covidwych. Czy coraz bardziej realna staje się wizja segregacji sanitarnej?
Ta wizja jest czarną chmurą na horyzoncie. Oznacza to, że może pojawić się burza. Póki co, mamy do czynienia ze sprzecznymi oczekiwaniami. Mamy określenie „paszportów szczepionkowych”, ale z drugiej strony twierdzi się, że to wszystko ma mieć dobrowolny charakter. Obie te sprawy wzajemnie się wykluczają, to jak kwadratura koła. Myślę, że może być to sposób uspokojenia tych wszystkich ludzi, którzy dali się opanować psychozie i strachowi oraz wierzą, że jeżeli ich wszystkich posegregują, pozamykają, pooznaczają i postemplują, to wtedy będą bezpieczni. Z drugiej strony, może to stanowić w jakiejś mierze obronę zdrowego rozsądku, ponieważ gospodarka musi się normalnie rozwijać, turyści muszą normalnie podróżować, bo inaczej systemy gospodarcze się zapadną.
Jakie mogą być najważniejsze skutki tych decyzji?
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tzw. paszportów szczepionkowych z powodów pryncypialnych, gdyż wprowadzają segregację sanitarną i dzielą ludzi na tych, którzy mają pełne prawa i tych, który ich nie mają. Po drugie, władza otrzymałaby wówczas możliwość inwigilacji obywateli na niespotykaną wcześniej skalę. Po trzecie, wprowadzenie takich paszportów otwiera drogę do dalszych pomysłów segregacji, kontroli i dyscypliny społecznej. Myślę, że w jakiejś formie te pomysły zostaną przyjęte. Mam nadzieję, że maksymalnie rozwodnionej i z upływem czasu poszczególne państwa będą rezygnować z tych rozwiązań. W przeciwnym razie grozi nam reżim sanitarny, w którym grupa biurokratów twierdzących, że mają wiedzę na każdy temat, będzie korzystała z zastraszania społeczeństwa i poddawała je nieustannej kontroli.