Po wkroczeniu w niedzielę do stolicy Kabulu wojsk talibów, w mieście doszło do masowej ucieczki Afgańczyków. Tysiące mieszkańców stolicy tłoczy się na lotnisku, aby dostać się na pokład jednego z samolotów, które odlatują do innych krajów. Nagrania opublikowane w mediach społecznościowych przez dziennikarzy obecnych na miejscu zdarzenia pokazują dantejskie sceny.
Państwa sojusznicze ewakuują pracowników swoich ambasad oraz afgańskich współpracowników, którzy przez ostatnich 20 lat pomagali żołnierzom państw zachodnich w wykonywaniu misji wojskowej. Również Polska wysłała do Afganistanu swoje samoloty.
Wiceminister spraw zagranicznych w rozmowie na antenie TVP jeszcze raz podkreślił, że Polska nie pozostawi swoich sojuszników w Afganistanie.
Akcja pomocy
Przydacz wskazał, że Polska posiada informacje dotyczące współpracowników polskiego kontyngentu w Afganistanie. Wielu ludzi nadal zgłasza się po pomoc. Polski rząd weryfikuje te zgłoszenia.
– Było wielu afgańskich obywateli, którzy pomagali polskiemu kontyngentowi wtedy kiedy on funkcjonował na terytorium Afganistanu, pomagali także polskiej misji dyplomatycznej do czasu jej zamknięcia w 2014 roku – przyznał wiceszef resortu spraw zagranicznych.
– Te liczby oczywiście są zmienne dlatego, że wielu ludzi się zgłasza do nas, informując o swojej współpracy. My oczywiście mamy pewne dane, ale i te weryfikujemy tak, żeby pomóc naprawdę tym, którzy potrzebują – dodał polityk.
Marcin Przydacz odniósł się także do krytyki, jaka spadła na amerykański rząd po wydarzeniach w Kabulu.
– Z całą pewnością administracja amerykańska mierzy się dzisiaj z dużym kryzysem, dużym kryzysem wizerunkowym przede wszystkim w kontekście tej sytuacji w Afganistanie – stwierdził.
– Natomiast ja pragnę przypomnieć, jakie były początki pobytu sił sojuszniczych nie tylko amerykańskich, sił sojuszniczych w Afganistanie. Ich celem była likwidacja Al-Kaidy i tego zagrożenia terrorystycznego i w tym zakresie ta misja okazała się sukcesem – dodał. W podobnym tonie wypowiadali się prezydent USA Joe Bieden oraz sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
– Oczywistym następstwem była chęć zbudowania demokratycznego państwa w Afganistanie i tutaj wszyscy analitycy i wszyscy zdrowo myślący ludzie wskażą jasno, że niestety ta misja w tym zakresie się nie udała – przyznał polityk.
Czytaj też:
Przydacz: Pracujemy nad kwestią Afganistanu bardzo aktywnieCzytaj też:
Wiceszef MSZ: Putin wykorzystuje gazociągi jako instrument polityczny