Główny Urząd Statystyczny podał, że inflacja w Polsce w listopadzie 2021 roku osiągnęła 7,7 proc. To najwyższy wynik od 21 lat. Pojawia się pytanie, czy rząd mógł zrobić coś wcześniej, żeby tego wzrostu uniknąć?
Dr Witold Potwora: Jako Polska niewiele mogliśmy zrobić. Nie bardzo wierzę, że można w tym przypadku podjąć działania, które mogłyby w poważnym stopniu wyhamować ten proces. Można np. zobaczyć, co zrobiły rządy w Portugalii, na Malcie, czy w Grecji, jednak mogę to powiedzieć żartobliwie, gdyż w tamtych krajach inflacja jest niska z wiadomych powodów. W pozostałych krajach, jak widzimy, ona jest zbliżona do poziomu polskiej. Poziom 6 proc. mamy w Niemczech, powyżej 6 proc. jest w Stanach Zjednoczonych. To pokazuje, że cały świat jest dotknięty inflacją i jest to problem globalny. Wszyscy wzmagają się z poważnym problemem wzrostu cen i widać, że powoli Amerykanie budzą się i dostrzegają ten problem.
Duża jest w tym rola USA?
Od kilku miesięcy powtarzam, że odpowiedzialność za dzisiejszą globalną sytuację ponosi w dużej mierze administracja amerykańska. USA nie dość szybko zainterweniowały. Być może mają swoje powody, że pozwolili na tak mocny wzrost cen surowców, co przekłada się na ceny i to szaleństwo jest trudno utrzymać. Spotkałem się z opinią jednej z wpływowych gazet w Polsce, że działania polskiej tarczy antykryzysowej przedstawione przez premiera Morawieckiego, są bardzo potrzebne i dobrze, że rząd zainterweniował.
Jak pan ocenia pomysł rządu?
Obniżenie akcyzy, czy podatku VAT zadziała pozytywnie w najbliższym czasie i trochę uspokoi sytuację. Z drugiej strony trochę się obawiam, gdyż w grudniu mamy presję na wzrost płac oraz wiemy, że wiele branż traktuje ten okres jako szczyt zakupowy i to może oznaczać, że presja na wzrost cen będzie jeszcze większa.
Pojawiają się np. sugestie, że można było podnieść szybciej stopy procentowe.
Podwyżka stóp jest sygnałem, że próbujemy walczyć z inflacją, ale to bezpośrednio w ciągu kilku czy kilkunastu tygodni nie przełoży się na inflację. Mamy również opinie, że zbyt hojnie szafowano w tarczach antykryzysowych, jednak kolejne tygodnie pokazują, że było to działania słuszne. Z jednej strony mamy do czynienia z kryzysem związanym z inflacją na całym świcie, z drugiej żyjemy w czasach pandemii i okazuje się, że ci którzy wpompowali na rynek gigantyczne środki, zdaje się, że mieli rację.
Krytycy tarczy antyinflacyjnej mówią, że po okresie jej działania, inflacja będzie jeszcze większa. Zgodzi się pan z taką opinią?
Po pierwsze mam wrażenie, że powoli w poszczególnych krajach zaczęto zwracać uwagę na problemy związane ze wzrostem cen, gdyż wszędzie to wpływa negatywnie na gospodarkę. Nie ma czegoś takiego, że inflacja na poziomie 6 czy 7 proc., działa korzystnie. Niektórzy twierdzą, że w takiej sytuacji rząd ma większą łatwość przy spłacie własnych zobowiązań, lub można ukryć pewne koszty funkcjonowania państwa. Ja w to nie wierzę. Inflacja powyżej 4-5 proc., jest niebezpieczna dla każdej gospodarki nawet tak silnej jak niemiecka. Uważam, że teraz podobne działania do tych podjętych przez polski rząd, będą wprowadzane w Europie.
Czytaj też:
Ministerstwo Finansów planuje duże zmiany. Dotkną każdego podatnikaCzytaj też:
Nadzwyczajne posiedzenie klubu PiS. Nieoficjalnie: Kaczyński zabierze głos ws. Mejzy
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.