Damian Cygan: W niedzielę premier Mateusz Morawiecki spotka się w Warszawie z nowym kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Czego możemy spodziewać się po tej wizycie?
dr Marcin Kędzierski: To będzie przede wszystkim kurtuazyjna wizyta otwarcia. Kanclerz Scholz pierwszą wizytę odbył w Paryżu, a druga będzie właśnie Warszawa, żeby pokazać znaczenie Trójkąta Weimarskiego, więc to jest symboliczne dowartościowanie Polski. Ale na tym kończą się dobre wiadomości, dlatego że polski rząd musi być gotowy na bardziej jastrzębią politykę nowego gabinetu Scholza choćby w sprawie praworządności. Do tej pory kanclerz Merkel zwykle tonowała pewne działania Komisji Europejskiej i takich stolic, jak Amsterdam czy Paryż. Obecnie należy się spodziewać, że Berlin będzie raczej w awangardzie krytyki dotyczącej łamania praworządności przez polski rząd.
Niektórzy komentatorzy przekonują, że Polska jeszcze zatęskni za Angelą Merkel. Pan też tak uważa?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale wydaje mi się, że trochę przeceniamy znaczenie Angeli Merkel. Ona stabilizowała niemiecką politykę, ale jednocześnie sprawiła, że w kraju nie dokonały się żadne reformy. Jeśli chodzi o relacje z Polską, to w pierwszych latach jej urzędowania, zwłaszcza w 2005 roku, kiedy objęła władzę i kiedy toczyły się negocjacje nad unijną perspektywą budżetową na lata 2007-2013, wówczas Polska otrzymała kilka ładnych miliardów euro więcej i to zawdzięczamy Merkel. Natomiast w kolejnych latach jej gesty wobec naszego kraju były w dużej mierze symboliczne i trochę było tak, że ona odgrywała rolę dobrego policjanta, jednocześnie pozwalając unijnym instytucjom na bycie tym złym policjantem. Dlatego nie przesadzałbym ze zbyt pozytywnym postrzeganiem Merkel z polskiej perspektywy, choć niewątpliwie trzeba jej oddać, że miała większe zrozumienie i pewną wrażliwość dla spraw środkowoeuropejskich.
Teraz będzie inaczej?
Jeżeli spojrzymy na nowy niemiecki rząd, to on się składa głównie z ludzi z Niemiec zachodnich, którzy reprezentują bardziej europejskie spojrzenie. I to będzie chyba pierwszy niemiecki rząd, który nie będzie traktował Polski na specjalnych zasadach. Na pewno będą jakieś gesty dotyczące pamięci o II wojnie światowej, ale w Niemczech do władzy powoli dochodzi młode pokolenie, które traktuje Polskę jak zwykłe państwo, a nie jak ofiarę nazizmu. To będzie miało dla naszego kraju bardzo konkretne konsekwencje w postaci końca "taryfy ulgowej".
Czy zmiana rządu w Berlinie to nie jest dobry moment, żeby Polska oficjalnie poruszyła problem reparacji za II wojnę światową?
To jest postulat bardzo wygodny w bieżącej polityce, ale bardziej na użytek wewnętrzny. Nie spodziewam się, aby Polska takie żądanie wystosowała wobec Niemiec, choć nie da się tego całkowicie wykluczyć. Pamiętajmy, że pomimo złych relacji politycznych między Warszawą a Berlinem, towarzyszą im dobre relacje gospodarcze. Wartość naszej wymiany handlowej co roku osiąga rekordowe poziomy i jesteśmy jednym z pięciu największych partnerów handlowych Niemiec. Mam wrażenie, że nikt nie chce tego burzyć, choć należy spodziewać się pewnych zmian, ponieważ wszystkie partie tworzące nową koalicję, zarówno SPD, ale także – a może przede wszystkim FDP i Zieloni, są zwolennikami bardziej ostrego kursu w sprawie praworządności.
Jaką politykę wobec Rosji przyjmie nowy niemiecki rząd? I jakie będą relacje Olafa Scholza z Władimirem Putinem?
Politykę zagraniczną będzie kształtowało SPD, czyli Scholz i jego Urząd Kanclerski, ale ważny głos w tej sferze będzie miała nowa szefowa niemieckiego MSZ Annalena Baerbock z partii Zielonych, która jest bardzo krytyczna zarówno wobec Putina, jak i pomysłu uruchomienia drugiej nitki Nord Stream. Także FDP nie jest przychylna fraternizowaniu się z Rosją. Drugi resort bardzo ważny dla relacji zagranicznych, czyli Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu, także znajdzie się w rękach Zielonych, dlatego spodziewam się jakiejś rewizji w relacjach Niemiec z Rosją. Kluczową determinantą jest tutaj kwestia wpływu niemieckiego przemysłu, który optuje za bliską współpracą zarówno z Moskwą, jak i z Pekinem i miał ogromny wpływ na politykę koalicji CDU/CSU i SPD. Te relacje są znacznie słabsze w przypadku Zielonych i FDP dlatego pytanie brzmi, czy nowy niemiecki rząd odseparuje się od kręgów gospodarczych i od tego tak naprawdę będzie zależał kształt polityki zagranicznej względem Kremla.
Czytaj też:
Prof. Kucharczyk: Niemcy chcą postawić kropkę nad iCzytaj też:
Semka: Merkel stała się niewolnicą swojej decyzji z 2015 roku
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.