Pod koniec listopada tego roku podpisano nową umowę koalicyjną rządu Republiki Federalnej Niemiec, który wyłonił się po ostatnich wyborach parlamentarnych. Kanclerzem kraju został Olaf Scholz z partii SPD. W skład sojuszu weszli jeszcze FDP oraz Zieloni.
Niemiecka koalicja
Niemcy, tak jak większość państw Unii Europejskiej, dotknęły wysokie ceny za energię. Poza tym, jak donosiły media, koalicja rządząca ma być wewnętrznie skłócona w sprawie gazociągu Nord Stream 2. Czy te czynniki mogą oznaczać rozpad sojuszu?
– Niekoniecznie, bo to się dosyć szybko zmienia – ocenił prof. Bogdan Musiał w rozmowie z portalem wPolityce.pl. – Na razie – nie wiem, na ile jest to prawdziwe – jest stabilizacja pewnych wskaźników. Ja tu widzę inny problem – CDU. Partia ta ma teraz nowego przewodniczącego (jeszcze nie do końca oficjalnie). Jest nim Friedrich Merz. (...) Być może CDU uda się odzyskać wyborców straconych na rzecz AfD oraz SPD, bo naprawdę ludzie mieli dosyć pani Merkel – powiedział ekspert.
– Jeżeli temu nowemu przewodniczącemu się uda skonsolidować, to będzie miał inne przełożenie, bo mamy w Niemczech system federalny i w następnym roku też są wybory. Jeżeli CDU wzmocni się na płaszczyźnie landowej, to będzie miało, oczywiście, też duży wpływ na politykę na płaszczyźnie federalnej – oznajmił historyk związany niegdyś m.in. z Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Protesty ws. pandemii
Innym czynnikiem, mogącym mieć wpływ na destabilizację niemieckiego rządu koalicyjnego są protesty wywołane państwową polityką pandemiczną – kolejnymi obostrzeniami, lockdownami oraz przede wszystkim zapowiedzianym przymusem szczepień.
– Obywatelom trudno to na bieżąco śledzić i często odczuwają taki przesyt: "Ja już tego nie mogę słuchać". Następuje zmęczenie, ale widzę, że mamy ten sam problem w Polsce. To jest zresztą problem wszystkich krajów, które dotknęła pandemia – stwierdził prof. Musiał.
Czytaj też:
''Werbalny atak'' Kaczyńskiego. Niemiecka prasa grzmi o słowach prezesa PiSCzytaj też:
Niemiecka hipokryzja