Kuczyński: Ryzyko ataku Rosji z każdym dniem rośnie

Kuczyński: Ryzyko ataku Rosji z każdym dniem rośnie

Dodano: 
Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński Źródło: fot: Warsaw Institute
Być może Rosjanie będą próbowali powtórzyć to, co NATO zrobiło w Libii w 2011 roku – mówi Grzegorz Kuczyński, dyrektor programu Eurasia Warsaw Institute i ekspert ds. wschodnich.

DoRzeczy.pl: Prezydent USA Joe Biden zasugerował na konferencji prasowej, że reakcja Zachodu może nie być zjednoczona, jeśli Rosja dokona tylko "drobnego wtargnięcia" bądź "małej inwazji" na Ukrainę. Czy po takich słowach na Kremlu mogą strzelać korki od szampana?

Grzegorz Kuczyński: Nie otwierałbym na miejscu Rosjan szampana. Gdyby to powiedział przywódca, który w stu procentach panuje nad tym, co mówi, to Rosjanie mieliby powody do radości. Natomiast dziś mamy dwie opcje. Pierwsza zakłada, że Biden powiedział to, co chciał powiedzieć. Druga, że tak jak to działo się w ostatnim czasie, prezydent USA trochę pomieszał pewne rzeczy, gdyż pojawiły się tłumaczenia ze strony Białego Domu, oraz sam sekretarz stanu USA podczas wizyty w Berlinie próbował naprawić błąd prezydenta. Być może prawdą jest to, co mówi rzecznik Białego Domu, że Bidenowi nie chodziło o działania kinetyczne, wojskowe, ale np. o atak cybernetyczny.

Jak pan ocenia działania samej Ukrainy w tej sprawie? Kijów jest bezradny, czy może liczyć na pomoc?

Moim zdaniem Ukraina robi wszystko, co może na dziś zrobić. Podejmowane są działania dyplomatyczne, oraz starania do ściągnięcia uzbrojenia z różnych krajów. Może to nie zmieni układu sił między Ukrainą, a Rosją, ale moim zdaniem chociażby sprowadzenie zestawów przeciwpancernych z Wielkiej Brytanii w dużych ilościach, zostało zorganizowane w taki sposób, żeby wszyscy to widzieli. Być może jest to sygnał dla Moskwy, co może jej grozić w razie zaangażowania w walki lądowe na Ukrainie.

A co może grozić?

Myślę, że wciąż w pamięci Rosjan jest ''krwawa łaźnia'', jaką na ulicach Groznego urządzili Czeczeni w połowie lat 90-tych Rosjanom. Generalnie tego typu ruchy, jak sprowadzenie broni przeciwpancernej, jest grą psychologiczną ze strony Kijowa. Nie wiemy jaką rolę w tym konflikcie może odegrać Turcja, która w wielu kwestiach gra na własną rękę. Turcji raczej nie będzie zależało na wojnie nad Morzem Czarnym, dlatego tego typu graczy też musimy brać pod uwagę.

Na dzień dzisiejszy na ile realna jest agresja Rosji na Ukrainę?

Wszystko zależy od skali agresji. Ja sam w listopadzie i grudniu byłem sceptycznych wobec zapowiedzi agresji, myślałem, że to kolejna pokazówka Rosji, ale okazuje się, że momentem przełomowym było ogłoszenie żądań wobec NATO, żądań, które okazały się nie do spełnienia. Putin szuka pretekstu, żeby zaatakować, dlatego ryzyko z każdym dniem rośnie. Pozostaje pytanie o skale i sposób przeprowadzenia inwazji. Być może Rosjanie będą próbowali powtórzyć to, co NATO zrobiło w Libii 2011 roku, czy w Jugosławii w 1999 r. Moskwa tego typu rozwiązania – przede wszystkim operacje powietrzne – testowała w ostatnich latach w Syrii.

Czytaj też:
Niemiecka prasa: Biden popełnił błąd. "Putin zawsze może na to liczyć"
Czytaj też:
Ławrow: Domagamy się wycofania sił NATO z Rumunii i Bułgarii

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także