W ostatnich tygodniach kilku zachodnich polityków odbyło spotkania z rosyjskimi władzami w Moskwie. W ostatnich dniach na Kremlu gościem był prezydent Francji Emmanuel Macron, w przyszłym tygodniu w jego ślady pójdzie kanclerz Niemiec Olaf Scholz. W czwartek z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem rozmawiała jego brytyjska odpowiedniczka Liz Truss.
W ocenie byłego ministra spraw zagranicznych taka postawa prawdopodobnie skazana jest na niepowodzenia. – Jestem sceptyczny co do tych pielgrzymek do Moskwy, bo uważam, że to złudzenie, że w kontakcie osobistym można przekonać Władimira Putina – stwierdził Radosław Sikorski na antenie TVN 24.
Z drugiej strony zaznaczył, że zwiększenie wojskowej obecności Amerykanów i Brytyjczyków na polskich ziemiach to dobra wiadomość. – To, że wzmacniana jest Ukraina i że Polska wreszcie już nie gada o Banderze, nie o przeszłości, tylko zaczęła myślec o przyszłości, to też lepiej, a nie gorzej – dodał.
Rosja nie zaatakuje Ukrainy?
Według polityka Platformy Obywatelskiej atak Rosji na Ukrainę nie jest przesądzony. – Niewywołanie wojny w Europie nie byłoby porażką. Rosjanie twierdzą, że nie mają planów wojennych i że tylko przemieszczają własne wojsko po własnym terytorium i że ćwiczą. Tej wersji mogą się trzymać – ocenił.
– Wkroczenie na Ukrainę będzie wielkim błędem Putina i być może początkiem jego końca – kontynuował eurodeputowany.
Jak zauważył Sikorski, problemem Putina jest fakt, że "Ukraina krzepnie" i zaczyna odnosić sukcesy. Jego zdaniem za 10 lat jej "połknięcie" może okazać się niemożliwe.
Czytaj też:
Szefowa brytyjskiego MSZ: Ławrow powiedział, że Rosja nie planuje ataku na UkrainęCzytaj też:
Ziemkiewicz: Premier Johnson naprawdę już mógłby sobie darować