Pieczyński: Nawet jeśli Putin zajmie Ukrainę, to poniesie ogromne straty

Pieczyński: Nawet jeśli Putin zajmie Ukrainę, to poniesie ogromne straty

Dodano: 
Rosyjscy żołnierze. Zdjęcie ilustracyjne
Rosyjscy żołnierze. Zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / ZURAB KURTSIKIDZE
Nawet jeśli Putin podbije Ukrainę i zajmie Kijów, to z pewnością poniesie ogromne straty – mówi publicysta tygodnika "Do Rzeczy" dr Maciej Pieczyński w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Sytuacja na Ukrainie jest bardzo dynamiczna i poważna. Jakie mogą być kolejne ruchy Putina?

Maciej Pieczyński: Wydarzenia, które rozegrały się na Ukrainie były zaskakujące nawet dla komentatorów, którzy bardzo uważnie przyglądali się działaniom Władimira Putina, który do tej pory wszystko robił w białych rękawiczkach i starał się dbać o pozory. Choć prowadził agresywną politykę, to z reguły były to działania hybrydowe, jak zielone ludziki czy separatyści. Szalonym i brzemiennym w skutki krokiem wydaje się być agresja lądowa na Ukrainę. Jednak najbardziej zaskakujący jest fakt, że mamy do czynienia z agresją nie tylko na Donbas. Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od tego, że Putin uznał nieuznawane do tej pory nawet przez Rosję samozwańcze republiki Doniecką i Ługańską, które wczoraj wieczorem poprosiły o pomoc wojskową na podstawie umów podpisanych z Federacją Rosyjską w poniedziałek.

Co to oznacza?

Wydawało się, że uznanie niepodległości jest taką nagrodą pocieszenia dla Putina, który nie wymusił straszeniem wojną na Zachodzie ustępstw, o które mu chodziło. Aby wyjść z twarzą, musi uznać te republiki, czyli tak naprawdę potwierdzić stan faktyczny, gdyż te republiki były i tak pod kontrolą Rosji. To było oczywiście pogwałcenie prawa międzynarodowego, ale wydawało się, że Putin na tym się zatrzyma. Z drugiej strony pojawiały się sygnały, że to wszystko nie było dobrze przygotowane.

W jakim sensie?

Spójrzmy na słynną konferencję Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, podczas której szef wywiadu Siergiej Naryszkin jąkał się i zmieniał wersję. Najpierw powiedział, że trzeba się zastanowić, może spróbować porozumieć, albo wymusić na partnerach jakieś ustępstwa, po czym powiedział, że zasadniczo on jest zwolennikiem włączenia tych samozwańczych republik do Rosji. Putin się zaśmiał i skomentował, że przecież nie o tym rozmawiają, tylko o uznaniu ich niepodległości. Wówczas Naryszkin zbladł, był przerażony i ostatecznie przytaknął. Nawet prośba Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej jest taktyką Putina, który mówi tak: słuchajcie, mam opcję, proszą mnie separatyści, żebym im pomógł. Mogę uderzyć, może dojść do eskalacji, macie szansę żeby ustąpić. Okazuje się, że Putin na żadne ustępstwa nie zaczekał i pewnie nie doczekałby się.

Wskazał pan, że dużym zaskoczeniem jest skala ataku. I to jest fakt, przecież od początku mówiło się, że uderzenie może nastąpić jedynie na Donbas.

Atak został przypuszczony na całej długości ukraińskiej granicy, a Putin dalej mówi, że chodzi o denazyfikację, ochronę Ukraińców i Rosjan przed „nazistowskim” i „faszystowskim” reżimem, przed kijowską „juntą”. Nawet pojawiły się apele, żeby Ukraińcy nie walczyli z Rosją, bo przecież tu chodzi o ich wyzwolenie. Widzimy stale powtarzaną wyzwolicielską narrację. Co istotne, padły ze strony Kijowa propozycje poddania się, zakończenia walk i spełnienia niezwykle istotnego dla Putina warunku, czyli ogłoszenia neutralności.

Chodzi o NATO?

Tak, o deklarację, że Ukraina nie będzie do NATO.

Jak może się rozwinąć sytuacja?

Ciężko powiedzieć. Ukraińcy się dzielnie bronią, nawet zestrzelili kilka samolotów i śmigłowców rosyjskich. Jednak na południu front został przerwany. Bardzo ciężkie walki toczą się w obwodzie charkowskim, a duże miasto obwodowe na wschodzie Ukrainy zostało zajęte.

Czy Białoruś odgrywa tu jakąś rolę?

Łukaszenka jest absolutnie wiernym i lojalnym sojusznikiem Putina. Wiemy, że jedno z uderzeń poszło z Białorusi, choć Łukaszenka oficjalnie się do tego nie przyznaje, przekonując, że to nie jego wojsko, tylko rosyjskie wojska. Udaje neutralnego, ale oczywiście o żadnej neutralności tego reżimu tutaj nie może być mowy. To jest agresywna wojna, po raz pierwszy od początku kryzysu ukraińskiego.

Czy Porozumienia Mińskie jeszcze istnieją?

Nie może być o nich mowy. Jeszcze do niedawna wydawało się, że Putinowi zależy na ich realizacji, zwłaszcza w rosyjskiej interpretacji, czyli przeprowadzając w Donbasie wybory, doprowadzając do decentralizacji kraju i nadania specjalnego statusu obwodom ługańskiemu i donieckiemu.

Jak pan ocenia zachowania i działania Ukraińców?

Trzeba podkreślić, że nie jest to ta sama armia ukraińska z 2014 roku. Słaba i źle zorganizowana, która bez jednego wystrzału oddawała Krym, tylko armia ze świetnymi zaprawionymi w boju tureckimi dronami, zaprawionymi w boju żołnierzami, zdyscyplinowana i napędzana patriotyczną siłą i chęcią obrony kraju. Nawet jeśli Putin podbije Ukrainę i zajmie Kijów, to z pewnością poniesie ogromne straty.

Czytaj też:
Przerób rosyjskiej ropy w Płocku. Prezes Orlenu podał szczegóły
Czytaj też:
Rosyjski myśliwiec strzelił w budynek mieszkalny. Jest nagranie

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także