Wojenny rachunek dla Polski

Wojenny rachunek dla Polski

Dodano: 
Uchodźcy z Ukrainy po przyjeździe do Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu
Uchodźcy z Ukrainy po przyjeździe do Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu Źródło:PAP / Darek Delmanowicz
Rosyjska agresja na Ukrainę generuje dla nas liczne koszty, których udźwignięcie może być znacznym wyzwaniem. Mimo że mamy szansę stać się dla Ukrainy handlowym oknem na świat, kryzys energetyczny i związana z nim wysoka inflacja mogą nam przysporzyć ogromnych problemów.

Najbardziej popularną, choć pod wieloma względami zawodną, miarą kondycji danej gospodarki jest wskaźnik wzrostu PKB. Gdyby właśnie na niej oprzeć ocenę wpływu wojny na Ukrainie na nasz kraj, wypadałoby stwierdzić, że jest on stosunkowo niewielki. Według danych rządu z początku roku mieliśmy się rozwijać w tym roku w tempie 3,8 proc., lecz obecnie wartość ta została skorygowana do 3,2 proc. (te same prognozy autorstwa Banku Światowego zrewidowano z poziomu 4,7 proc. do 3,9 proc.). Większość krajowych i międzynarodowych instytucji wycenia straty na wzrost niższy o ok. 0,6–1,0 proc. Naszej sytuacji nie ma oczywiście sensu zestawiać z ogromnymi stratami Ukrainy (spadek PKB o ok. 45 proc.) czy Rosji (8–12 proc.), lecz zasadne jest przyjrzenie się temu, jak prezentujemy się na tle innych państw regionu, które również ponoszą koszt zaburzeń w handlu i napływu uchodźców.

Na Litwie pierwotne prognozy wzrostu w wysokości 3,7 proc. PKB zrewidowano do poziomu 2,5 proc., na Łotwie z 4,2 proc. do poziomu 2,1 proc., a w Czechach z poziomu 4 proc. do poziomu 2,8 proc. Widać tym samym wyraźnie, że w porównaniu z innymi państwami Polska na razie nie realizuje najczarniejszego ze scenariuszy, choć opieranie takiego sądu na zaledwie jednym wskaźniku może być zwodnicze.

Artykuł został opublikowany w 19/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Jakub Woziński
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także