We wtorek w pobliżu Dżankoju na północnym Krymie doszło do serii eksplozji, które pochłonęły skład amunicji. Z kolei w zeszłym tygodniu wybuchy zniszczyły samoloty bojowe w rosyjskiej bazie lotniczej na półwyspie.
Ukraina oficjalnie nie wzięła na siebie odpowiedzialności, ale sugerowała to. Światowe media zwracają uwagę, że widoczna zdolność Ukrainy do głębszego uderzenia w terytoria okupowane przez Rosję, przy użyciu jakiejś formy broni lub sabotażu, wskazuje na zwrot w konflikcie.
Działania Ukrainy na wojnie
Zgodnie z doniesieniami, działania w rejonie Krymu mogły przeprowadzić służby specjalne Ukrainy. W środę na antenie Polskiego Radia 24 sprawę skomentował Roman Polko. – Służby, siły specjalne raczej nie chwalą się swoimi dokonaniami. Często czynią to dopiero wiele lat po wojnie. Mam nadzieję, że są to zarówno akcje dywersyjne, a także to, że Ukraina w końcu otrzymała broń, która pozwala jej uderzać na głębokie tyły – na składy amunicji, stanowiska dowodzenia Rosjan, które znajdują się chociażby na Krymie, 200 km od linii rozgraniczenia walczących sił – powiedział generał.
Zdaniem byłego dowódcy GROM, sytuacja na Krymie dowodzi, iż "Ukraina w końcu pokazała światu, że Krym jest ukraiński". – Niektórzy Rosjanie uświadomili sobie to dopiero teraz, ponieważ tak się tam rozpanoszyli, że nawet postanowili spędzać w tym rejonie urlopy – stwierdził.
Ostrzał celów na Krymie
Stacja CNN podała w środę, że Ukraina jest odpowiedzialna za trzy ataki rakietowe na bazę lotniczą Saki w Nowofedoriwce na Krymie. Do zdarzeń doszło w ubiegłym tygodniu.
Powołano się przy tym na anonimowe źródło, a także zaznaczono, iż informację potwierdził ukraiński urzędnik państwowy, prosząc o anonimowość, gdyż nie jest osobą upoważnioną do rozpowszechniania takich wiadomości publicznie.
Czytaj też:
"Doskonale wiedzą". Gen. Samol o celach i propagandzie RosjiCzytaj też:
Szef MON Ukrainy: Rosjanie nie są już drugą armią na świecie