Nie o tym jednak chcę pisać. Moją uwagę zwróciło zdanie, które znalazło się na początku tekstu: „[…] wcześniej otwierał [Paweł Lisicki] swoje łamy dla wyznawców rozmaitych teorii spiskowych dotyczących szczepionek czy antycovidowych restrykcji”.
Gdyby zażądać od Zaremby konkretnych przykładów tych „teorii spiskowych”, albo nie umiałby żadnych przedstawić, albo wskazałby na teksty, które pokazywały prawdziwe uwarunkowania, dotyczące kwestii szczepień, handlu szczepionkami, nacisków politycznych z tym związanych. Kompletnie natomiast nie wiem, jakie „teorie spiskowe” Zaremba ma na myśli, pisząc o antycovidowych restrykcjach. Bardzo chciałbym się dowiedzieć, o czym konkretnie myślał.
Nie jest moim celem znęcanie się nad publicystą, który z powodu jakichś prywatnych idiosynkrazji rzuca bezzasadnymi i beztreściowymi oskarżeniami pod adresem naszego tygodnika. Wspominam o tym, ponieważ Zaremba jest świetnym przykładem osoby publicznej całkowicie odpornej na wiedzę, nieprzyjmującej do wiadomości faktów i wierzącej bardziej w magiczne czynności oraz talizmany niż – jakkolwiek paradoksalnie to brzmi w tym kontekście – ustalenia naukowców.
Jeszcze w trakcie pandemii zdarzało mi się toczyć z nim spory, z których wynikało jasno, że mój oponent nie jest w stanie wyjść poza zestaw zasłyszanych gdzieś gotowców i banałów. Że nigdy nie zainteresował się pojawiającymi się z dużą częstotliwością badaniami, z których wyłaniał się mocno niejednoznaczny obraz skutków antycovidowych restrykcji, nie analizował zasadności i strony prawnej ustanawianych w Polsce ograniczeń, nie zainteresował się ich skutkami dla gospodarki. Jednym słowem – tkwił w kompletnej ignorancji. Gorzej, że tkwi w niej nadal.